wtorek, 26 marca 2019

Czy ludzie bez duszy i System Kontroli naprawdę istnieją? Czyli w jaki sposób rzeczywistość jest realna, ale wcale nie musi być prawdziwa.



Witam wszystkich Czytelników po dłuższej przerwie. Przez czas mojej nieobecności na blogu zdążyłam przemyśleć wiele kwestii i niniejszy artykuł będzie pewnego rodzaju sprostowaniem. 

W jaki sposób rozpoczęła się moja przygoda z ukrytą wiedzą

            Od zawsze chciałam poznać odpowiedź na pytania takie jak: Jaki jest sens mojego życia? Dlaczego istnieję? Czy jest jakiś większy sens, który wyjaśniłby dlaczego doświadczamy ogromu cierpienia? Nie rozumiałam, dlaczego ludzie są mało empatyczni, dlaczego niektórzy z nich przyprawiają innym smutku, rozczarowań i cierpienia. Nie rozumiałam także, dlaczego większość ludzi kompletnie nie zawraca sobie głowy tak ważnymi dla mnie kwestiami i po prostu bezrefleksyjnie żyje sobie z dnia na dzień, sprowadzając relacje z innymi do nic nie znaczących rozmów o pogodzie. W pewnym momencie uznałam, że snujemy bezsensowną egzystencję we wszechświecie, w którym rządzi w najlepszym wypadku przypadek, a w najgorszym – jakieś siły, którym daleko jest do wszechdobra. Byłam naprawdę nieszczęśliwa i czułam, że tak naprawdę nikt nie rozumie powodu mojego cierpienia. Postanowiłam jednak przeciwstawić się wszechobecnej znieczulicy i postępować według własnych zasad.
            W pewnym momencie zetknęłam się z osobami, które można by sklasyfikować jako osoby o ponadprzeciętnie niskiej empatii. Osoby te prowadziły pewien rodzaj gry, w której marionetkami byli ludzie, którzy nie zauważali ich prawdziwej natury. Zawsze byłam ponadprzeciętnie wrażliwa i intuicyjnie wyczuwałam, z kim mam do czynienia, dlatego po pewnym czasie zorientowałam się w zaistniałej sytuacji. Zaczęłam dużo czytać o psychopatii i makiawelizmie. Było dla mnie prawdziwym szokiem, że istnieją ludzie, którzy są zupełnie niezdolni do współodczuwania i którzy z zimną krwią wykorzystują innych dla własnej radości. Od kiedy wzbogaciłam się w tę wiedzę, zaczęłam „wychwytywać” niską empatię u ludzi, z którymi miałam do czynienia. Często wystarczyła mi do tego pojedyncza mikroekspresja, zwykłe spojrzenie – osoby te później w zachowaniu potwierdzały te moje przypuszczenia. Niestety, te osoby również wiedziały, że ja wiem. I można powiedzieć, że wtedy na dobre się zaczęło.
            Głuche telefony. Grzebanie w śmieciach. Poprzestawiane przedmioty w mieszkaniu. Obcy ludzie śledzący mnie na ulicy. Obcy ludzie powtarzający moje myśli z użyciem dokładnie takich samych słów. Prawie-potrącające-mnie samochody. Przesadnie agresywni ludzie, ekspedientki krzyczące, bo chcę zrobić zakupy, obcy ludzie gapiący się znacząco bez wyraźnego powodu. Błędy w Matrixie takie jak samo-napełniające się szklanki, ginące przedmioty, przedmioty pojawiające się w dziwnych miejscach. Dziwne hałasy, spadające przedmioty, zwierzęta gapiące się w jakiś punkt pokoju i warczące na ten punkt. Faceci z telewizji śniadaniowej robiący aluzje do tego, co jadłam na śniadanie, albo co sobie pomyślałam jedząc śniadanie. Grożenie mi chorobą, śmiercią, pobiciem, załatwieniem kogoś z moich bliskich. Dziwne bóle pojawiające się naprzemiennie w różnych miejscach ciała. Osoby telefonujące do radia gadające o tym, co robię w danej chwili lub też robiące aluzje do tego, o czym przed chwilą z kimś rozmawiałam.
            I tak, zdaję sobie sprawę, że to, co mi się przytrafiło pokrywa się z objawami schizofrenii. Jednak jeżeli prawdą jest, że istnieją bardziej rozwinięte od nas istoty, które potrafią porozumiewać się telepatycznie, czytać myśli, które dysponują niezrozumiałą dla nas technologią, to postawiłoby sprawę w zupełnie nowym świetle.
            Można powiedzieć, że byłam kompletnie zaszczuta. Bałam się wychodzić z domu, włączyć telewizor czy komputer, bo zewsząd mogłam liczyć na ataki (w tym miejscu odsyłam do mojego artykułu o agentach Matrixu, tam po krótce opisałam, na czym owe ataki polegają i jak mają się do nich hiperwymiarowi obcy). Kiedy myślałam, że nie ma już żadnej nadziei, natknęłam się na stronę Montalka. Wtedy odkryłam, że nie jestem z tym sama, że istnieją inni ludzie, którym przytrafiło się dokładnie to samo, co mnie. Zrozumiałam też, że zawsze jest nadzieja, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że nie pozostało już zupełnie nic.

Ludzie bez duszy

            Pierwszym artykułem Montalka, który przeczytałam, był właśnie artykuł o ludziach bez duszy (Spiritless Humans). Idea osób kompletnie pozbawionych empatii, które nie posiadałyby żadnych wyższych komponentów świadomości idealnie wpasowała się w to, czego w owym czasie doświadczałam. Według Montalka ludzi bez duszy można opisać w następujący sposób:


Ich zachowanie skupia się na byciu wygadanym, płytkim, egotycznym, narcystycznym, prozaicznym, drapieżnym i materialistycznym. Czasami te cechy są kamuflowane nienaganną społeczną powierzchownością, ale każdy wnikliwy obserwator z łatwością przejrzy przez to przebranie. Brakuje im indywidualności, niezależnego myślenia i mają silną tendencję do mentalności grupowej. Nie potrafią pojąć czegokolwiek poza sferą materialną bądź sensoryczną i nie mają żadnego zainteresowania w sprawach niematerialnych, poza okresowym imitowaniem takiego zainteresowania w celu uwiarygodnienia swojej społecznej powierzchowności. Zawsze są zupełnie niezdolni do empatii, głębokiego życia wewnętrznego czy świadomego poświęcenia się. Niemniej jednak, w obecności innych umieją odstawić stosowne przedstawienie, w trakcie którego okażą troskę, zmartwienie czy altruizm, dla celów społecznej manipulacji; na przykład krokodyle łzy dla pozyskania współczucia, lub zrobienie dla kogoś czegoś miłego tylko po to, by później odebrać niewspółmierne „odwdzięczenie się za przysługę” w ramach reguły wzajemności 1.


            Czy jednak jest tak w istocie? Czy to możliwe, by spora część społeczeństwa była pozbawiona czegoś tak ważnego jak dusza? Odpowiedź jest następująca: w pewnych warunkach można w to uwierzyć. Istnieją sposoby na manipulowanie naszym postrzeganiem rzeczywistości. Jestem tego pewna. Ludzie bez duszy mogą być rzeczywiści, ale nigdy prawdziwi. Bo czy może być prawdziwym to, że niektórzy ludzie są beznadziejnie pozbawieni iskry prawdziwej kreatywności i boskości? Kiedy nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielki jest nasz wpływ na manifestowanie się rzeczywistości, której doświadczamy, możemy napotykać ludzi z pustymi oczami, których interakcje będą sprowadzać się do pustych gestów, rozmów i czynności. Możemy napotykać ludzi, którzy nie będą liczyć się z uczuciami innych, którzy nie będą potrafili osiągać szczęścia inaczej, niż przez zadawanie innym cierpienia, którzy będą tak uwikłani w mechanizmie tego, co nieprawdziwe, że nie będą potrafili czerpać szczęścia, radości i miłości od tak, bez żadnej zależności, bez konieczności osób trzecich, bez konieczności oszukiwania siebie samych. Jednak to nigdy nie będzie prawda.
            Kiedy już się to wie, nic nie będzie takie same, jak wcześniej, a właściwie wszystko będzie takie, jakie było od samego początku. Wszyscy ludzie będą jawić się nam jako osoby kreatywne, mądre, zdolne do odczuwania i dawania miłości. I te same zachowania, gesty i interakcje, które wcześniej wydawały się nam puste i bez znaczenia, staną się dokładnie takimi, jakimi powinny być; staną się przepełnione znaczeniem i miłością. Bo sens jest wszędzie, otacza nas zawsze, nawet w chwilach, kiedy rzeczywistość manifestuje nam się zupełnie inaczej. Chodzi o to, by nie dawać zwieść się temu, co rzeczywiste; chodzi o to, by potrafić ustawić swoją percepcję tak, by była zwrócona ku temu, co prawdziwe. I nie mam tutaj na myśli bezrefleksyjnego optymizmu, polegającego na unikaniu patrzenia na to, co straszne, niezrozumiałe czy okrutne. Chodzi o to, by potrafić znaleźć ową iskrę nawet w tym, co manifestuje się nam właśnie tak.
            Zatem, czy ludzie bez duszy naprawdę istnieją? Myślę, że mogą istnieć, tak samo jak mogą istnieć psychopaci, hiperwymiarowi manipulatorzy czy System Kontroli. Jednak niezależnie od tego, w jakim punkcie czasoprzestrzeni się znajdujemy, z jakimi istotami bądź zdarzeniami mamy do czynienia, nie zapominajmy o Nadziei, Wierze i Miłości.

System Kontroli

            Jak pisałam wcześniej, System Kontroli jest (a właściwie może być) niewidzialnym więzieniem, w którym wszyscy żyjemy. Jest również szkołą, ponieważ każde doświadczenie (nawet te wywoływane przez hiperwymiarowych drapieżników) to możliwość na zdobycie wiedzy. Montalk ujął to tak: 


Czym jest Matrix? Szkołą lub więzieniem, w zależności od wybranej perspektywy. Z jednej strony, to hiperwymiarowy system uczenia, przyspieszający tempo duchowej ewolucji, poprzez zapewnianie katalitycznych doświadczeń, korespondujących z twoimi myślami, emocjami i duchową kompozycją.
Z drugiej strony, wiele z tych doświadczeń manifestuje się za sprawą drapieżnych sił, żerujących na twoich słabościach. Oczywiście, jedynym sposobem zapobiegania bycia manipulowanym przez te siły, jest odkrywanie, integrowanie i transformowanie twoich słabości w zalety (siłę), tym samym niebezpośrednie osiąganie wyższego celu Matrixu, czyli przekroczenie jego limitów.2


            Jednak czy System Kontroli naprawdę istnieje? Czy możliwym jest manipulowanie i kontrolowanie ludźmi? W tym momencie warto przypomnieć sobie o tym, czym jest wolna wola. Wszystko jest wyborem, nawet godzenie się na pewnego rodzaju manipulacje. I owszem, hiperwymiarowi obcy mogą wybrać manipulowanie nami, a my możemy wybrać uleganie tym manipulacjom, jednak to zawsze będzie wybór. Nie da się zniewolić kogoś, kto jest wolny, a wolni jesteśmy wszyscy. Dlatego System Kontroli nigdy nie był i nigdy nie będzie więzieniem, ponieważ nie da się zniewolić naszej esencji, iskry prawdziwej boskości, która jest w każdym z nas. Można oszukać naszą percepcję, można nakłonić nas do widzenia okrojonej wersji rzeczywistości, można sprawić, że uwierzymy w istnienie ludzi bez duszy czy zostaniemy uwikłani w negatywne stany czy emocje, ale to zawsze będzie wybór. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy wolni, okaże się, że staniemy się odporniejsi na manipulacje Systemu Kontroli. Bo czy możemy się bać, skoro wiemy, że nie ma strachu i ponadto wybierzemy nie odczuwać tej emocji? Czy możemy uwierzyć w brak nadziei, skoro wiemy, że nadzieja jest zawsze? Czy możemy uwierzyć w brak miłości, skoro wiemy, że miłość jest wszędzie i przesiąka całą kreację?

Tworzenie rzeczywistości

            Choć nie zawsze mamy wpływ na to, jakich doświadczymy zdarzeń, to my decydujemy o tym, w jaki sposób wybierzemy je postrzegać. I ten nasz wybór może poczynić realne zmiany w rzeczywistości, której będziemy doświadczać. Musimy zdać sobie sprawę z własnej mocy sprawczej i nauczyć się kreować rzeczywistość. Weźmy pod uwagę negatywne emocje – jeżeli wybierzemy często odczuwać smutek, złość, rozczarowanie, strach, zazdrość czy wstyd, to pogrążeni w tych emocjach będziemy trudniej widzieć to, co szczęśliwe i dobre. Możemy nie zauważyć czyjejś życzliwości lub szansy na polepszenie naszej sytuacji. Wyjście z negatywnego patrzenia na rzeczywistość może być bardzo trudne, bo negatywne emocje i stany zazębiają się i mogą odciągać naszą percepcję od rejestrowania tego, co pozytywne. Nie jest to jednak niemożliwe. Aby nauczyć się pozytywnej percepcji, warto zacząć od życzliwości. Nawet jeżeli sami nie umiemy jeszcze być szczęśliwi, spokojni, zadowoleni i zrelaksowani, bądźmy pomocni i życzliwi dla innych. Rozmawiajmy z ludźmi, uśmiechajmy się do nich, zaoferujmy pomoc. Nawet zwykła rozmowa o pogodzie w tramwaju może poprawić nastrój na resztę dnia. Kolejnym krokiem może być refleksja na temat własnych emocji. Musimy zdawać sobie sprawę, kiedy i w jakich sytuacjach odczuwamy smutek, żal czy strach. Musimy nauczyć się świadomości swoich emocji i poszukiwania odpowiedzi na to, dlaczego one nam towarzyszą. To może być trudne, ale warto nauczyć się zwracania uwagi na swoje emocje i nastroje i warto analizować ich genezę. Czasami możemy potrzebować pomocy psychologa – wtedy warto poszukać dobrego specjalisty, któremu będziemy mogli zaufać i opowiedzieć o swoich problemach. Warto też poszukać swojego sensu życia, czegoś, czemu będziemy mogli się poświęcić, jakiejś idei, która będzie nam przyświecać. Może to być tak naprawdę cokolwiek – ważne, by było to dla nas znaczące i by było wystarczająco silne, by dodawać nam skrzydeł we wszystkim, czego będziemy się podejmować.
            Jeżeli już uporamy się ze swoimi emocjami, będzie dla nas łatwiejsze dostrzeganie tego, co pozytywne. To, co wcześniej wydawało nam się ogrodzone murem nie do przejścia, może teraz być osiągalne. I zamiast skupiać się na negatywach sytuacji bądź na negatywnych cechach osób, z którymi będziemy mieć do czynienia, będziemy potrafili dostrzegać dobro wszędzie i we wszystkim. To, co dobre i prawdziwe będzie manifestować się nam na każdym kroku. I nawet jeżeli przyjdzie nam mieć do czynienia z negatywnymi osobami, to nasze nastawienie będzie pomagało nie tylko nam, ale również tym osobom dostrzec to, co w nich dobre. 

Brak empatii? 
 
            Jestem pewna, że nie istnieją osoby beznadziejnie pozbawione empatii, zdolne tylko do okrucieństwa, manipulacji czy pogardy. Bo czy można gardzić kimś, kogo uważamy za gorszego od siebie? Skoro tak jest, to po co pogarda? Dla przekonania siebie samego o oczywistej oczywistości? Po co okrucieństwo, skoro radość i zadowolenie można czerpać z miłości, przyjaźni i życzliwości? Jeżeli ktoś nie potrafi, to nie znaczy, że nie potrafi beznadziejnie, tylko może sobie przypomnieć o tym, jak to było. Ponadto, nie da się nie potrafić dawać i przyjmować miłości – jest to tylko potężna iluzja, którą jednak można przezwyciężyć, jeżeli tylko wyrazi się taką wolę. I ci najbardziej okrutni, zdolni do przemocy i chcący czynić coraz więcej zła są w gruncie rzeczy najbardziej nieszczęśliwi, tylko wyparli własne nieszczęście wmawiając sobie, że są szczęśliwi, ponieważ czynią zło, co jest największym możliwym kłamstwem. Również dlatego, że tak naprawdę… nie da się czynić zła. Wszystko jest lekcją, każde doświadczenie, nawet nieprzyjemne czy trudne czegoś nas uczy. I ci, którzy wierzą, że chcą czynić i czynią zło, tak naprawdę robią to, co wszyscy inni w Kreacji – niosą pomoc i czynią dobro.
            Jeżeli tylko zdamy sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy wszystko jest Miłością, nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej, a właściwie wszystko będzie takim, jakim było od samego początku.

Słowa końcowe
            System Kontroli może być potężną pajęczą siecią, pociągającą za sznurki wszystkie swoje elementy, systemem responsywnym do naszych sił i słabości lub szkołą, w zależności od wybranej perspektywy. Dla tych z Was, dla których System Kontroli stał się elementem doświadczanej rzeczywistości, System i jego ograniczenia mogą wydawać się rzeczywiste i realne, jednak nie zapominajcie, że tak naprawdę nikt nie może Was kontrolować – jesteście w stu procentach wolni niezależnie od manipulacji, jakie zostałyby przeciwko Wam zastosowane. Pamiętajcie, że wszystko jest wyborem.

Źródła:
1. Tom Montalk "Spiritless Humans" 
2. Tom Montalk "Matrix Intro"