wtorek, 7 lipca 2020

STOP dehumanizacji


Ostatnio byliśmy świadkami niepokojących wydarzeń. Niektóre osoby ze świata polityki obrały strategię, której można było się spodziewać, a mianowicie dobrze nam znane divide et impera – dziel i rządź. By najskuteczniej manipulować społeczeństwem, najlepiej jest namówić ludzi, by uwierzyli w wykreowane podziały, by dali się namówić do przyznania racji temu, że tak naprawdę jesteśmy wyizolowani wewnątrz grupy osób o podobnych poglądach, a cała reszta ludzi jest zła, głupia i niebezpieczna. Tym razem w roli zagrożenia, przed którym ma nas obronić władza, wystąpiły osoby LGBT+. Padły zatrważające słowa, które niezależnie od ilości możliwych interpretacji powinny budzić sprzeciw, ponieważ istnieje grupa osób, która zrozumie i zinterpretuje je w najgorszy możliwy sposób i uzna je za przyzwolenie na odmówienie człowieczeństwa pewnej grupie ludzi. Nie ważne, że mogło chodzić o to, że geje, lesbijki i osoby transpłciowe to ludzie, a tylko to całe straszne LGBT to ideologia (choć to również jest szkodliwe i niezgodne z prawdą; próbuje się pozbawić tożsamości grupę osób nieheteroseksualnych, która postanowiła się zjednoczyć i dążyć do równych praw, sprowadzając cały ruch do szkodliwej, zatrważającej, zdemoralizowanej ideologii, której celem jest obrzydliwe psucie moralności niewinnych dzieci, indoktrynowanie i promowanie homoseksualizmu). Nawet jeśli osoba będąca osobą publiczną, będąca dla wielu autorytetem wypowiedziała te słowa nie mając na myśli dehumanizowania grupy osób, to spora część ludzi mogła tak to zrozumieć! A skoro powiedziała to osoba z tak ogromnym autorytetem, to to NORMALNE. 


Normalizacja dehumanizacji
 
 To jest tak bardzo złe na tak wielu poziomach. Ludzie chcą kochać osobę, która jest tej samej co oni płci, chcą być szczęśliwi i nikomu przy tym nie robią krzywdy. Nikt nie wybrał sobie, żeby podobały mu się osoby tej samej płci, ci ludzie tacy się urodzili, nie mogą tego zmienić. Z resztą dlaczego mieliby, skoro na logikę nie ma niczego złego w tym, że dwójka ludzi się kocha. Ktoś kiedyś wymyślił, że to nieczyste, że moralnie złe, że to grzech. A ja pytam – dlaczego? W jaki sposób miłość może być zła? Miłość to nie tylko chęć stworzenia rodziny, potrzeba posiadania potomstwa. Miłość wykracza ponad to.  Osoby nieheteroseksualne chcą móc bez strachu okazywać sobie publicznie uczucia, przyznawać się do swojej orientacji, nie chcą żyć w ciągłym strachu, że ktoś może zrobić im krzywdę za to, że kogoś kochają.
Halo! Kobiety też musiały walczyć o równe prawa. Wciąż muszą. Tak samo osoby o kolorze skóry innym niż biały. Osoby nieheteroseksualne utożsamiające się z ruchem LGBT+ właśnie do tego dążą – chcą równego traktowania. Chcą móc wstąpić w związek ze swoim partnerem/partnerką. Chcą mieć dostęp do informacji medycznej w razie jakiegoś wypadku. Chcą trzymać się za ręce, całować, przytulać i chcą, żeby ludzie zrozumieli, że to normalne. Chcą, żeby ludzie przestali w nich widzieć anomalie, zboczenie, zagrożenie, chcą, żeby zaczęli widzieć w nich całego człowieka, nie tylko ich orientację, chcą, by potrafili dostrzec całokształt.
Nadkłada się starań, by sprowadzić osoby nieheteroseksualne do szkodliwej, zagrażającej ideologii. Chce zrobić się z nich wroga, przed którym może nas obronić tylko władza. Nadkłada się starań, by normalizować podchodzenie do drugiego człowieka jedynie przez pryzmat jego orientacji, nadkładając równocześnie starań, by ta orientacja utożsamiana była z czymś złym, niemoralnym, szkodliwym. Ludzie, obudźcie się! Słysząc takie słowa powinniśmy masowo wyjść na ulice, protestować, nazywać rzeczy po imieniu – odmawianie komuś człowieczeństwa jest złe! Pokazywanie, że homofobia i dehumanizowanie osób tylko dlatego, że kochają osoby tej samej płci jest czymś normalnym, jest złe!
Dodatkowo nadkłada się starań, by wywrzeć w nas wrażenie, że tak naprawdę osób, które zgadzają się z tym, że osoby nieheteroseksualne to nie ludzie jest znacznie więcej, niż ich jest w rzeczywistości. To kolejne kłamstwo, mające na celu właśnie NORMALIZACJĘ DEHUMANIZACJI. Skoro tak często się mówi o tym, jacy ci geje nie są źli, skoro osoby o skrajnych poglądach są tak często cytowane i jest o nich głośniej niż o osobach, które są bardziej neutralne, to… to się staje normalne. W naszej podświadomości zaczyna zapisywać się to jako obraz realnej rzeczywistości. Zaczynamy wierzyć, że skoro tak często dobiegają nas takie głosy, to bardzo wielu ludzi podziela tę opinię. A skoro bardzo wielu ludzi podziela tę opinię, to niektórzy mogą zacząć myśleć, że być może coś w tym jest.
Prawda jest taka, że ogromna większość ludzi, nawet jeśli nie jest skłonna przyznać pełnych praw osobom nieheteroseksualnym, razi ich np. adopcja dzieci przez jednopłciowe pary albo reprezentują podejście w stylu „róbcie sobie co chcecie, tylko się z tym nie obnoście”, potrafi empatyzować z osobami LGBT+ i nie chce ich świadomie skrzywdzić. Osób, które świadomie zgadzają się z tym, że osobom nieheteroseksualnym można odmówić człowieczeństwa, osób, które chciałyby wyrządzić im realną krzywdę i które nie potrafią z nimi empatyzować, ponieważ zaczęli traktować ich jak przedmioty, jest niewiele. Nie ważne, jak głośno by o nich nie było – skrajne poglądy krzyczą najgłośniej, są najczęściej cytowane, najczęściej je wyłapujemy. To NIE JEST prawdziwy obraz rzeczywistości. Ludzie, gdyby byli świadomi tego, co ma miejsce, wyraziliby sprzeciw. I nie mam tu na myśli jawnego buntu, bo do tego jest jakby trochę dalej, ale wyraziliby sprzeciw w swoich głowach. A to jest bardzo istotne.
Niestety, większość ludzi nie zwraca uwagi. Są zaabsorbowani innymi sprawami, swoimi rodzinami, pracą, planami, marzeniami. Gdyby tylko stało się dla nich oczywiste to, że szkodliwe ideologie zawsze zaczynały od małych kroków, że zmiany mentalności ludzi i przyzwalanie na wprowadzenie szkodliwej ideologii nigdy nie następowały od razu, zrozumieliby, że trzeba zawsze zwracać uwagę. Historia nauczyła nas, że kiedy nie zwracamy uwagi, może to doprowadzić do tragedii. Mam szczerą nadzieję, że się mylę, ale obawiam się, że tak właśnie zaczynają się próby normalizowania zła, że to ma doprowadzić do jakiejś większej, szkodliwej zmiany. 

Jesteśmy cudownie różni i to jest piękne, odróżniajmy różnice od /różnic/ - STOP podziałom

To prawda, mamy różne poglądy, doświadczenia życiowe, osobowości, wygląd, orientacje seksualną, plany, marzenia, wartości. Różni nas sporo – czasami więcej, czasami mniej, czasami mamy wrażenie, że z daną osobą jesteśmy do siebie bardzo podobni.
Pamiętajmy jednak, że pomimo tych różnic, wszyscy jesteśmy cudownymi istotami, zasługującymi na szacunek, miłość, czasem na współczucie – ale NIGDY na nienawiść.
Pamiętajmy, że nie jesteśmy naszymi poglądami, doświadczeniami życiowymi, wyglądem, orientacją seksualną. Jesteśmy cudownymi istotami, jesteśmy złożeni, skomplikowani.
Różnice nie muszą oznaczać podziałów. Można zjednoczyć się będąc świadomym tych różnic, można nauczyć się akceptować je lub tolerować. Przede wszystkim możemy oduczyć się tendencji oceniania drugiego człowieka po niewielkim skrawku jego esencji. To, że ktoś ma skrajnie różne poglądy polityczne NIE ZNACZY automatycznie, że pewnie jest głupi, zły i niewarty uwagi. To, że ktoś wygląda lub zachowuje się inaczej od nas, nie znaczy automatycznie, że jest tylko i wyłącznie dziwakiem, idiotą czy osobą, której zależy tylko na atencji.  Nauczmy się, że to, że ktoś wyraża jakąś cechę czy pogląd, która jest dla nas szczególnie odpychająca, nie znaczy, że cała esencja tego człowieka jest z tym tożsama. 

Reagujmy zawsze, kiedy czujemy, że dzieje się coś, co nie powinno się dziać. Reagujmy na krzywdę, niesprawiedliwość, okrucieństwo i zło. 

Dehumanizacja NIE JEST CZYMŚ NORMALNYM.

sobota, 19 października 2019

Trochę spostrzeżeń


Jak pomóc tym, którzy wierzą, że są niezdolni do empatii? Jak pomóc tym, którzy wierzą, że są nieszczęśliwi lub tym, którzy wierzą, że szczęście dają im działania autobeneficjenckie, manipulowanie innymi oraz kontrola? Jak pomóc tym, którzy wierzą, że są niezdolni do odczuwania i dawania miłości?
Podzielę się moimi spostrzeżeniami, które powstały w wyniku kontaktowania się z istotami z wyższych gęstości. Odbywało się to na zasadzie „natchnienia”, jakaś siła kierowała moim długopisem, kiedy sporządzałam te notatki. Są one chaotyczne, jednak postaram się zorganizować je w sensowną całość. Omówią one kilka obszarów.

Ego i /Ego/
Erozja empatii nie istnieje, możliwym jest wyparcie empatii. Skoro wszyscy jesteśmy jednym, niemożliwa jest niezdolność do współodczuwania, wyparcie współodczuwania wynika ze strachu przed wyborem.
/Ego/ - brak świadomości, negatywne emocje, brak poczucia własnej skuteczności, brak wiedzy o tym, że możliwe jest bycie całkowitym panem samego siebie przez co à bierne poddawanie się stanom emocjonalnym, nastrojom itd.; jestem nieszczęśliwy, bo czuję smutek, bezsens, pustkę, bo sytuacja tak spowodowała, ale absolutnie nie dlatego, że WYBRAŁEM bycie nieszczęśliwym
/Ego/ bazuje na negatywnych emocjach, jest kruche, niestałe i zmienne, strach przed dyskomfortem powodowanym przez konfrontację z wypartymi i niewygodnymi emocjami, prawdami i stanami sprawia, że pozostajemy zamknięci wewnątrz mechanizmu działającego na gruncie ignorancji; im bardziej niestałe, kruche i podzielone jest ego, tym silniejsze mechanizmy obronne, tym większe wyparcie empatii, tym większe pogrążenie w ignorancji; myślenie zostaje zakłócone przez ciągły przymus nadążania za usprawiedliwianiem niespójnych i nielogicznych zachowań powodowanych przez chęć obrony ego przed dyskomfortem i popadaniem w coraz więcej mechanizmów obronnych; pseudologika;
Ego nie jest złe, ego może być „chore”, „śmierć ego” oznacza co najwyżej utratę gruntu, na którym do tej pory działało, im większe wyparcie, podzielenie i niespójność ego, tym większa „biegłość” w maskowaniu przed świadomością irracjonalności myślenia
DWÓJMYŚLENIE – partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni orientuje się, że przekręca fakty, równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, że prawda nie została pogwałcona. Proces ten musi być świadomy, gdyż inaczej brakowałoby mu precyzji a zarazem bezwiedny, aby człowiek nie zdawał sobie sprawy z faktu dokonania fałszerstwa, bo mogłoby to w nim wywołać poczucie winy. (George Orwell, „Rok 1984”)
Ego jest iluzją, ale „zdrowe” ego może być przydatne w funkcjonowaniu w środowisku limitów.
Podczas gdy ego stopniowo przekształca się w zależności od środowiska limitów, w którym operuje, /ego/ zjada się od środka i osłabia zdolność jednostki do przezwyciężania limitów iluzji. /Ego/ nie osłabia intelektu, raczej powoduje, że ten działa na ograniczonej powierzchni; limity iluzji wciąż mogą być przezwyciężane, ale będzie to tylko iluzja przezwyciężania tych limitów; łatwiejsze poruszanie się wewnątrz gry przy jednoczesnym braku chęci ukończenia tej gry

Jak wyleczyć ego?
- Świadomość własnych emocji, procesów zachodzących wewnątrz, mechanizmów obronnych.
- Odbudowanie poczucia własnej skuteczności; traktowanie stanów emocjonalnych jako czegoś, co jest możliwe do samodzielnego wybierania; nie ważne, jak silne byłyby sugestie wywierane przez doświadczenia czy sytuacje, nikt nie zmusi nas do doświadczenia negatywnych emocji, jeśli się na to nie zgodzimy; nawet jeśli wszystkie zmysły utwierdzają nas w przekonaniu, że czegoś doświadczamy, nasz wybór jest kluczowy – nie doświadczymy niczego, na co się nie zgodzimy! (Nie należy tego mylić z wypieraniem negatywnych emocji i z obawy przed dyskomfortem wynikającym ze świadomego ich przeżywania – to zupełnie inna sprawa i na pewnym etapie konieczne jest doświadczenie tych negatywnych emocji, by sobie nie szkodzić – wszystko zależy od etapu, na którym się znajdujemy i od wiedzy, którą posiadamy.)
- Dopuszczenie do siebie dyskomfortu; przeżycie wypartych emocji, stanów czy wspomnień
- Kontemplacja na temat własnej osobowości oraz utożsamiania się z. (Możemy zadać sobie pytanie: kim jestem? Czy jestem swoim wyglądem, swoją płcią, swoimi preferencjami, swoim intelektem czy osobowością? Czy jestem tym wszystkim, czy jeszcze czymś poza tym? Co jest we mnie stałego i spójnego, czym jest ten stały komponent, niezależny od wszystkiego innego, z czym mogę się identyfikować? )
- Wiedza o tym, że nie jesteśmy swoim cierpieniem, smutkiem, poczuciem winy, że nie musimy się identyfikować z czymś, co przysparza nam trudności i przysłania nam percepcję tego, co szczęśliwe, dobre i prawdziwe.
- Dyscyplina; pilnowanie swoich myśli i zachowań i analizowanie ich pod kątem /ego/, mechanizmów obronnych, wychwytywanie sytuacji „wymuszających” dane zachowanie dla ochrony ego i uniknięcia dyskomfortu, pełna świadomość swoich myśli, zachowań
- Życzliwość – bycie dobrym dla siebie i dla innych, wybaczanie sobie i innym, nawet jeśli jeszcze nie umiemy sami być szczęśliwi, bądźmy życzliwi i pomocni dla innych

Wyparcie emocji a poziom bycia – kto jest na czubku piramidy i dlaczego?
W każdej emocji jest „iskra” pochodząca od duszy – tak samo w pozytywnych, jak i negatywnych.
STS (Service to Self; Służba Sobie) to skupienie się na tych negatywnych emocjach, które ma swoje podstawy w ciągłym uciekaniu przed dyskomfortem;
Skąd dyskomfort? Skąd choroba ego?
Każdy drapieżnik jest równocześnie ofiarą dla silniejszego drapieżnika, małe Ja, osobowość rozszczepia się na wiele małych Ja, z których każde odpowiada za przetwarzanie określonych sytuacji i popadanie w określone reakcje emocjonalne, dzięki temu możliwe jest dwójmyślenie i jest to podstawą okłamywania siebie.
W ścieżce STS emocje ciążą i przeszkadzają w awansowaniu w hierarchii. Choć ścieżka oparta jest na chaosie, aby piąć się wyżej, niezbędny jest swoisty balans emocjonalny. Za duża agresja to proszenie się o niepowodzenie, ktoś bardziej sprytny i opanowany może łatwo wykorzystać to przeciwko tobie. Za duża obsesja – tak samo, ktoś z trzeźwiejszym podejściem przeskoczy cię. Kluczem jest idealne wyważenie emocji do sytuacji, idealne operowanie małymi, rozszczepionymi Ja w taki sposób, by nie pozostawić miejsca, które mogłoby zostać wykorzystane przeciwko nam. To balans nad chaosem i równowaga w braku równowagi. Okazuje się, że najlepiej radzą sobie ci, którzy najlepiej wypierają emocje i mają najwyższy intelekt. Kto operuje małymi Ja? Nieskończona świadomość czyli dusza. Nie można nie być, nie można pozbyć się duszy, czyli bycia, miłości i wiedzy. Co więcej nie można być niczym więcej, niż nieskończoną świadomością, miłością i wiedzą, bo zawiera to w sobie wszystko, co istnieje. Więc co dzieje się z tymi, którzy korzystając z wolnej woli, postanowią przestać być?
Największe możliwe kłamstwo, czyli NIE MA MNIE. Największe możliwe wyparcie prawdy. Jednak pomimo tego, że wolna wola sugeruje, że możemy wybrać wszystko, chociaż możemy wybrać nie być, wciąż będziemy, chociaż będziemy pogrążeni w tak głębokim wyparciu, że według naszej percepcji przestaniemy istnieć. Ale czy można stracić świadomość? Nie, a to oznacza ŚWIADOMOŚĆ NIEBYTU. Taki paradoks powinien wywołać jakiś szok i nastawić na mniej pogrążoną w ignorancji percepcję albo spowodować dalsze okłamywanie… Powiedzieć „jestem nieświadomy” zawiera w sobie „jestem”, samo stwierdzenie nieświadomości wymaga świadomości; powiedzieć „nie ma mnie” wymaga bycia, JESTEM ŚWIADOMY, więc JESTEM, a JESTEM ŚWIADOMY to JESTEM, czyli świadomość to byt.
Skąd dyskomfort, preferencja iluzji i ignorancji nad prawdą?
Skoro wszyscy jesteśmy ciekawi, sprytni i empatyczni?
I to się sprowadza do tego ostatecznego kłamstwa. NIE MA MNIE czyli błędne koło negatywności. NIE MA MNIE – ostateczna kontrola nad kreacją.

Odczuwam dyskomfort, ponieważ rezygnuję z wolnej woli, ponieważ rezygnuję z wiedzy, miłości i kreacji, a rezygnuję z wiedzy, miłości i kreacji, ponieważ odczuwam dyskomfort, a ten odczuwam, bo wybieram, ale odrzucam możliwość wyboru.
Rezygnacja z wyboru to rezygnacja z wolnej woli; używanie wolnej woli dla ignorancji to rezygnacja z korzystania z niej.
Skoro rezygnuję z wyboru, odczuwam dyskomfort!
Jak to się ma do absorbcji, skoro obcy chcą, żeby ludzkość wyrzekła się wolnej woli, a sami już zdążyli się jej wyrzec, skoro nie można wyrzec się wolnej woli? Chcą kontroli nad wszystkimi duszami, a sami są kontrolowani przez silniejszych od siebie, to oznacza że KONTROLA jest odpowiednikiem komfortu i kompensacją za dyskomfort wynikający z wyrzeknięcia się wolnej woli.

Archetypy a ego
Czy ego aby się rozpaść musiało kiedyś być całe, czy archetypy STS i STO (Służby Sobie i Służby Innym) mają wpływ na kształtowanie ego? Potencjał nieistnienia przenika całą kreację, całkowite nieistnienie jest niemożliwym paradoksem, bo skoro jestem, ponieważ teraz jest zawsze, to nie mogę nie być, dlatego istnieją archetypy STO i STS, przez co część istot, która zdążyła rozwinąć samoświadomość, może korzystać z mniej zdrowego ego. Istnieją stworzenia takie jak niektóre pająki, które są w stanie zabić kogoś bardziej zaawansowanego od siebie lub drapieżne zwierzęta. Tak samo istnieją radioaktywne pierwiastki. Istnieją też zwierzęta takie jak słonie czy delfiny, które wykazują tak samo wysoką inteligencję jak zdolność empatii. Istota ewoluująca z drapieżnego zwierzęcia może mieć ziarno samoświadomości operujące na fundamentach przesiąkniętych poprzednimi wcieleniami, czyli ego może być chore od początków samoświadomości. Nie oznacza to jednak, że istota jest skazana na realizowanie ścieżki opartej na ignorancji, wolna wola jest fundamentalnym prawem kreacji, dlatego istota o archetypie STS może na każdym etapie ewolucji zacząć skłaniać się do realizowania przeciwnej ścieżki. Chore ego to nie brak świadomości, a jej wyparcie, dlatego istota z chorym ego może ze swojej wolnej woli wybrać prawdę nad ignorancją.

Balans w chaosie i równowaga w braku równowagi, czyli dlaczego ścieżka STS wymaga tych samych podstaw co ścieżka STO, by ewoluować à STS nie istnieje
Skoro nie da się służyć tylko sobie, bo wszyscy jesteśmy jednym, łatwo dojść do wniosków, że ścieżka STS nie istnieje. Skoro kocham nawet wtedy, kiedy nie wiem czym jest miłość i wiem nawet wtedy, kiedy nie wiem oraz jestem nawet wtedy, kiedy myślę, że mnie nie ma, zakłócony Demiurg tak naprawdę zakłóca jedynie myślenie i oszukuje percepcję, a realizując ścieżkę STS tak naprawdę realizuje się ścieżkę STO, tylko ma się tak zakłócone myślenie i zaślepioną percepcję, że wierzy się w najbardziej pierwotne kłamstwo, czyli w to, że MNIE NIE MA. Istoty, które mają zakłócone myślenie i chore ego również służą Kreacji i zapewniają profil lekcji, których nie mogą zapewnić istoty STO, ponieważ powodowałoby to paradoks. Jednak skoro wszystko jest możliwe i nie ma limitów, okazuje się, że WSZYSCY JESTEŚMY JEDNYM i nie może być inaczej. Kreacja zawiera w sobie wszystko, co istnieje, Kreacja to radość i cierpienie, to smutek i współczucie, to sympatia i antypatia, kreacja to MIŁOŚĆ a MIŁOŚĆ to WSZYSTKO.
Jeżeli ma się odpowiednie ZROZUMIENIE, które jest wypadkową BYCIA i WIEDZY, działa się z perspektywy, która będzie najlepsza dla wszystkich, szanując wolną wolę innych istot, pomaga się im i kocha. Jednak niektóre istoty wymagają lekcji, których profilu nie są w stanie zapewnić pozytywnie zorientowane istoty (a właściwie są w stanie, ale dopiero po osiągnięciu odpowiedniej świadomości). Ostatecznie, wszystko jest lekcją i wszystko uczy.

Świadomość kluczem do służby
Jeżeli ma się całą dostępną wiedzę, całą dostępną dobroć i można wszystko, to jest się wszechwiedzącym, wszechdobrym i wszechmocnym. Skoro teraz jest zawsze, a czasoprzestrzeń jest iluzją, to wszyscy jesteśmy Bogami, a właściwie, skoro wszyscy jesteśmy jednym, to wszyscy jesteśmy Bogiem.
Czy jeśli zabijam komara, to go krzywdzę? Nie da się krzywdzić, dlatego NIE, ale ponieważ wszyscy jesteśmy Bogiem, to od naszego wspólnego wyboru (mojego i komara) będzie zależał los tej istoty. Wszystko jest wyborem i nie da się manipulować ani wymuszać na kimś czegokolwiek, dlatego nawet jeśli zabiłabym tego komara, ten komar musiałby się na to zgodzić. Chociaż iluzją tego owada jest brak samoświadomości, na pewnym poziomie wybrał on swój los i taki profil lekcji. Chociaż jestem wszechwiedząca, wszechdobra i wszechmocna, WYBIERAM nie mieć dostępu do całej mojej wiedzy, więc na pewnym poziomie nie zawsze świadomie wiem, co będzie najlepszym wyborem dla wszystkich. Jednak jeśli jestem całkowitym panem siebie, nie muszę zabijać komara, bo ten, na przykład, mnie gryzie. Mogę (jeśli mam dostęp do całej wiedzy) sprawić, że komar mnie nie ugryzie lub odleci, mogę też pozwolić mu się ugryźć, ale nie odczuć swędzenia, mogę też go zabić, bo mogę wszystko, a móc wszystko to wiedzieć wszystko i kochać. Od teraz mogę wiedzieć wszystko, jeśli zechcę, a właściwie od zawsze i na zawsze, bo teraz jest zawsze.

Nie ma błędów, wszystko jest lekcją, nie da się krzywdzić, jesteśmy Bogiem, można wszystko, teraz jest zawsze, świadomość kluczem do służby, nie da się chcieć krzywdzić, świadomość w Kreacji
Przetransferowanie całej podświadomości do świadomości to jedność ze Stwórcą, tak naprawdę podświadomość jest kolejną iluzją i cały czas (bo teraz jest zawsze) jesteśmy nieskończenie świadomi, ALE uczenie się wewnątrz iluzji tworzy iluzję „odblokowywania” tego, co było przed nami ukryte. Bo wszyscy jesteśmy jednym, wszystko sprowadza się do Jestem. Jestem to Kocham i Wiem.
Kocham i Wiem, więc tworzę.
Cały czas można wszystko, ale wewnątrz iluzji naprawdę można wszystko jeśli jest się nieskończenie świadomym, czyli… poza iluzją. Ponieważ cały czas jesteśmy poza iluzją, bo poza iluzją zawarte jest wszystko, co istnieje, a teraz jest zawsze (właśnie dlatego!), oznacza to, że (w iluzji) od rozwinięcia samoświadomości i wolnej woli… MOŻNA WSZYSTKO. Bo można WYBRAĆ wszystko, co jest w stanie objąć nasza percepcja. Świadomość wzrasta z ewolucją, nawet, jeśli zostaje podzielona na części przez błędy w myśleniu i mechanizmy obronne ego.
Ale w takim razie co ogranicza percepcję? Skoro tak naprawdę nie ma ograniczeń? Iluzja ogranicza percepcję, chociaż tak naprawdę wcale nie ogranicza! Świadomość wynika z wyboru (choć jest nieskończona, była i będzie), który wynika z samoświadomości i wolnej woli (które również są nieskończone, były i będą), które są rzeźbione przez percepcję (która również jest nieskończona, była i będzie), która jest ograniczana przez iluzję, czyli… PRZEZ NIC. Skoro Jestem zawiera w sobie WSZYSTKO, co istnieje, nie można być niczym więcej, niż istnieniem. Skoro nie ma żadnych ograniczeń, a to, że są, jest iluzją, której nie ma, oznacza to, że gęstości są kolejną iluzją.

Know how w grze a percepcja. Wiedza, intelekt, świadomość, bycie i percepcja.
Chociaż pozornie dostęp do szerszej świadomości może podlegać wielorakim ograniczeniom, czy też ze względu na percepcję okrojoną daną sytuacją lub intelektem ograniczonym z kolei przez geny czy gęstość, czy też przez okrojony dostęp do wiedzy lub wyparcie empatii, jednak to iluzja, ponieważ, jak wiemy, Jestem, więc Kocham i Wiem. Jeżeli tylko istota wybierze brak ograniczeń, będzie w stanie wykroczyć poza limity wynikające z iluzji. Im niższa gęstość, tym więcej iluzji do przezwyciężenia, ale także ścieżka STS opiera się na gruncie iluzji. Jednak jak już napisałam, świadomość wzrasta z ewolucją nawet, jeśli zostanie pokrojona i podzielona na drobne części przez błędy w myśleniu i mechanizmy obronne ego. O ile iluzoryczne ograniczenia w niższych gęstościach wynikają z iluzji braku niezbędnego intelektu, samoświadomości, percepcji okrojonych przez biologię, to w przypadku wyewoluowanych istot STS wynikają z „chorego” awatara. Chociaż mają wszystko, czego potrzeba w iluzji do poszerzonej świadomości, WYBIERAJĄ nie mieć WYBORU i pozbawiają się wolnej woli, której tak naprawdę nie mogą się pozbyć - błędne koło negatywności.
Chociaż mam mózg istoty trzeciej gęstości i fizyczne ciało, nie oznacza to, że mój intelekt zależy od biologicznego mózgu, chociaż według iluzji nie powinnam być w stanie przetwarzać na tym poziomie, jestem, bo tak wybrałam. Równie dobrze można wybrać wszystko inne, tylko że czasami pojawia się iluzja niepowodzenia. Dlaczego?
Aby korzystać z pełnej wolnej woli, trzeba mieć wiedzę. Czasami trzeba najpierw świadomie wiedzieć, żeby móc. Ale czasami nie. Dlaczego?
Bo tak naprawdę zawsze świadomie wiemy i nawet jeżeli nie możemy, to możemy, mogliśmy i będziemy móc dlatego nawet jeśli coś się nie powiodło, to już się powiodło, powodzi się i będzie się powodzić.

Nie da się krzywdzić – ekspresja miłości przez zrozumienie i wolną wolę, czyli można wszystko – prawdziwa wolność dzięki nieskończonej miłości
Ponieważ wszyscy mamy wolną wolę, możemy z niej korzystać także dla ignorancji. Możemy wybrać nie być, ale wiemy już, że wtedy wcale nie przestaniemy być. Ponieważ całą wiedzę dostępną w Kreacji możemy sprowadzić do jednego słowa: Jestem, skoro Jestem to wszystko, to Jestem zawiera w sobie również Nie ma mnie. Jednak nawet wówczas, gdy ktoś wybierze niebyt, wciąż będzie. Podobnie – wszystko jest lekcją oraz wszystko jest wyborem. To my wybieramy, czego i w jaki sposób chcemy się nauczyć i czasami nie będą to łatwe i przyjemne lekcje. Dlatego nawet, jeżeli ktoś, korzystając ze swojej wolnej woli wybierze chęć wyrządzenia nam krzywdy, i tak nas nie skrzywdzi nawet, jeżeli my wybierzemy bycie skrzywdzonymi. Na pewnym poziomie krzywda może wydawać się realna i rzeczywista, jednak ostatecznie wszystko służy jednemu celowi – uczeniu się. Wszystko jest miłością, nawet to, co na naszym obecnym poziomie wydaje nam się okrutne i niesprawiedliwe. Również wszystko jest formą pomocy. Ponieważ wszyscy jesteśmy nieskończenie świadomi a podświadomość to iluzja, zawsze wiemy, jaki wybór będzie najlepszy dla nas i dla istot, z którymi wchodzimy w interakcje. Chociaż na pewnym etapie błędy są realne i rzeczywiste, tak naprawdę nie ma błędów. I nie, nie wyklucza to wolnej woli. Chociaż wszystko wydaje się być z góry ustalone, tak naprawdę zawsze nasz wybór jest kluczowy. To nasze myślenie bywa wadliwe i to przez to wadliwe myślenie doszukujemy się paradoksów. To, co wydaje nam się paradoksem, wcale nie musi nim być. To my wybieramy czego doświadczymy oraz kiedy i jak tego doświadczymy. Chociaż nie zawsze wybierzemy najlepszą możliwą opcję w naszej ziemskiej iluzji, ostatecznie będzie to najlepsza możliwa opcja, bo wszystko jest idealne. Czasami warto spowolnić nasze myśli i zdać się na intuicję, posłuchać naszego wewnętrznego głosu, który zawsze potrafi odróżnić prawdę od kłamstwa, bo – jak już napisałam – myślenie bywa wadliwe i przez błędy w myśleniu możemy uwierzyć w coś, co odbiega od prawdy. Chociaż jesteśmy fundamentalnie wolni, to na pewnym poziomie realnym jest to, że jesteśmy częścią Systemu Kontroli. I choć System Kontroli wcale nie istnieje, na pewnym poziomie jest rzeczywisty. Myślenie jest jedną z kotwic, jakich System używa, by utrzymać nas na swoim miejscu. Absolutnie nie zniechęcam do myślenia, wręcz przeciwnie, jednak czasami, kiedy poczujemy się zagubieni i zaplątani w niepokojące nas myśli, wyciszmy się i posłuchajmy swojej intuicji. Chociaż System Kontroli zdaje się być więzieniem, chociaż negatywnie zorientowani obcy z wyższych gęstości wierzą, że mogą nas kontrolować w każdym aspekcie, tak naprawdę System Kontroli w ogóle nie istnieje. Nie da się nikogo zniewolić, tak samo nie da się wyrzec wolnej woli, dlatego jesteśmy wolni w każdym momencie. Nie oznacza to, że powinniśmy pozostać bierni wobec manipulacji stosowanych przez System Kontroli. Powinniśmy zauważać zjawiska, które nas niepokoją i uświadamiać je innym (co ja staram się robić na tym blogu). Wszystko się liczy – nie ważne czy będzie to angażowanie się w działalność charytatywną, szerzenie wiedzy czy zwykła rozmowa o pogodzie z sąsiadką = wszystko to ma wpływ na umniejszanie wpływu Systemu Kontroli (chociaż, jak wiemy, ten wcale nie istnieje i jest realny i rzeczywisty jedynie na pewnym poziomie). Im bardziej jesteśmy świadomi, tym mniej System może na nas oddziaływać (chociaż, jak wiemy, tak naprawdę system w ogóle na nas nie oddziałuje, bo nie da się manipulować oraz tak naprawdę w ogóle nie istnieje). Ponieważ wszyscy jesteśmy jednym, to brak empatii jest niemożliwy. Dlatego ci, którzy twierdzą, że nie mają empatii, po prostu ją wypierają. Ponieważ krzywdząc innych krzywdzą też siebie (chociaż, jak wiemy – nie da się krzywdzić), cierpią, ale wypierają to cierpienie. Zamiast tego wierzą, że to sprawianie innym cierpienia daje im radość. Jest to zależność. Im bardziej jesteśmy świadomi, tym bardziej jesteśmy szczęśliwi i nie potrzebujemy żadnych zewnętrznych zdarzeń czy sytuacji, by tę radość odczuwać (choć możemy wybrać cieszyć się z zewnętrznych zdarzeń czy sytuacji). Różnica polega na tym, że jesteśmy świadomi tego wyboru.

                Mam nadzieję, że udało mi się to sensownie ułożyć. Moje notatki były bardzo chaotyczne, więc jeśli coś będzie dla Was niezrozumiałe, dajcie znać w komentarzu albo napiszcie do mnie na maila, postaram się bardziej to wyjaśnić. Myślę, że będę kontynuować te przemyślenia i że pojawi się tego więcej na moim blogu.

środa, 17 kwietnia 2019

Ze wszystkiego można coś wynieść, trzeba tylko chcieć się uczyć



            Pisałam kiedyś o sposobach na manipulowanie masami i doszłam wtedy do wniosku, że istnieją programy, książki czy zjawiska, które nie mają charakteru innego niż szkodliwy. Podczas gdy mogą one szkodzić, pod pewnymi warunkami mogą też być źródłem wiedzy dla tych, którzy będą chcieli się czegoś nauczyć.

            Programy paradokumentalne na pierwszy rzut oka trafiają do ludzi o pewnym rodzaju poczucia humoru lub też do tych, którzy traktują je jako rodzaj serialu. Programy te często są źródłem negatywnych emocji, a ich nieskomplikowana fabuła zdaje się nie wnosić niczego korzystnego dla odbiorcy. Jednak nawet programy paradokumentalne mogą czegoś nauczyć – na przykład tego, że przemoc jest zła lub tego, że czasami warto zawalczyć o coś ważnego. Takie programy mogą też być postrzegane jako rodzaj zagadki detektywistycznej, a odbiorca łącząc fakty będzie ćwiczył logiczne myślenie.

            Użyłam przykładu programów paradokumentalnych, bo kiedyś mocno je skrytykowałam; byłam wtedy oślepiona czarno-białym myśleniem i postrzegałam niektóre źródła jako wartościowe, a inne jako pozbawione większej wartości. Jednak myliłam się, bo tak naprawdę… wszystko jest wartościowe. Oczywiście – w pewnym sensie. Sam fakt tego, że czołowe stacje telewizyjne serwują nam rozrywkę w stylu programów paradokumentalnych lub seriali o nieskomplikowanej fabule zasługuje na odnotowanie – odsyłam do artykułów z serii Sznurki Matrixu (1) – jednak pomimo pozornie „ogłupiającej” formy można z nich wyciągnąć pozytywne treści i używać ich do polepszania swoich umiejętności lub samorozwoju. Bo sama treść nie determinuje szkodliwości materiału – kluczowe jest nasze podejście.

            Nie jesteśmy bezmózgimi zombie pozbawionymi krytycznego myślenia – jesteśmy sprytni, a każdy z nas jest sprytny na swój własny, unikalny sposób – i jeżeli tylko zechcemy, będziemy potrafili wyłuskać ze wszystkiego coś cennego dla siebie, będziemy potrafili kreatywnie uczyć się i rozwijać.

            Nie oznacza to jednak, że skoro wszystko nas uczy, powinniśmy pozostać bierni na przejawy manipulacji. Powinniśmy zauważać takie materiały i próbować zmieniać świat na lepsze. Chodzi o to, że pomimo stosowanych manipulacji, nie istnieją treści, które byłyby wyłącznie „czarne”, że uczenie się jest możliwe nawet w warunkach, które manipulatorzy, którzy je stworzyli, uznaliby za całkowicie przez nich kontrolowane i zaprojektowane tak, by rażąco zminimalizować szanse na rozwój lub całkowicie je uniemożliwić.

            Ten proces sprzeciwu przeciw szkodliwym postawom, treściom i materiałom ma miejsce cały czas – istnieje mnóstwo ludzi, którzy zauważają, że coś jest nie tak i próbują oni edukować tych, którzy nie widzą w tym niczego złego. I właśnie o to chodzi – by zauważać to, co krzywdzące i szkodliwe i by pomagać nastrajać percepcję innych na dostrzeganie takich nieścisłości, pół-prawd i kłamstw. Trzeba uczyć ludzi empatii, zrozumienia i krytycznego myślenia, dzięki czemu możliwym będzie zmniejszenie ilości nieporozumień i konfliktów. Ludzie najbardziej podatni na manipulacje to ludzie mało empatyczni, nie myślący samodzielnie i pogrążeni w strachu. Zmanipulować można tylko tych, którzy dadzą się zmanipulować. Człowiek empatyczny, myślący krytycznie i odważny jest największym postrachem tych, którzy pragną manipulować. Dlatego nadkłada się starań, by utrzymać nas jak najdalej od tych cech – społeczeństwo skłócone, skonfliktowane, podzielone, którym rządzą negatywne emocje jest łatwe do kontrolowania. Divide et impera – dziel i rządź. 

            Zatem wyciągajmy ze wszystkiego wnioski, uczmy się, rozwijajmy i uczmy innych. Nie musimy w tym celu koniecznie edukować rozmową czy działalnością społeczną, równie dobrze sprawdzi się dawanie innym przykładu swoim zachowaniem. Bądźmy zmianą, którą chcielibyśmy zobaczyć u innych. Każdy, nawet najmniejszy gest ma znaczenie.

Odnośniki:
(1)

wtorek, 26 marca 2019

Czy ludzie bez duszy i System Kontroli naprawdę istnieją? Czyli w jaki sposób rzeczywistość jest realna, ale wcale nie musi być prawdziwa.



Witam wszystkich Czytelników po dłuższej przerwie. Przez czas mojej nieobecności na blogu zdążyłam przemyśleć wiele kwestii i niniejszy artykuł będzie pewnego rodzaju sprostowaniem. 

W jaki sposób rozpoczęła się moja przygoda z ukrytą wiedzą

            Od zawsze chciałam poznać odpowiedź na pytania takie jak: Jaki jest sens mojego życia? Dlaczego istnieję? Czy jest jakiś większy sens, który wyjaśniłby dlaczego doświadczamy ogromu cierpienia? Nie rozumiałam, dlaczego ludzie są mało empatyczni, dlaczego niektórzy z nich przyprawiają innym smutku, rozczarowań i cierpienia. Nie rozumiałam także, dlaczego większość ludzi kompletnie nie zawraca sobie głowy tak ważnymi dla mnie kwestiami i po prostu bezrefleksyjnie żyje sobie z dnia na dzień, sprowadzając relacje z innymi do nic nie znaczących rozmów o pogodzie. W pewnym momencie uznałam, że snujemy bezsensowną egzystencję we wszechświecie, w którym rządzi w najlepszym wypadku przypadek, a w najgorszym – jakieś siły, którym daleko jest do wszechdobra. Byłam naprawdę nieszczęśliwa i czułam, że tak naprawdę nikt nie rozumie powodu mojego cierpienia. Postanowiłam jednak przeciwstawić się wszechobecnej znieczulicy i postępować według własnych zasad.
            W pewnym momencie zetknęłam się z osobami, które można by sklasyfikować jako osoby o ponadprzeciętnie niskiej empatii. Osoby te prowadziły pewien rodzaj gry, w której marionetkami byli ludzie, którzy nie zauważali ich prawdziwej natury. Zawsze byłam ponadprzeciętnie wrażliwa i intuicyjnie wyczuwałam, z kim mam do czynienia, dlatego po pewnym czasie zorientowałam się w zaistniałej sytuacji. Zaczęłam dużo czytać o psychopatii i makiawelizmie. Było dla mnie prawdziwym szokiem, że istnieją ludzie, którzy są zupełnie niezdolni do współodczuwania i którzy z zimną krwią wykorzystują innych dla własnej radości. Od kiedy wzbogaciłam się w tę wiedzę, zaczęłam „wychwytywać” niską empatię u ludzi, z którymi miałam do czynienia. Często wystarczyła mi do tego pojedyncza mikroekspresja, zwykłe spojrzenie – osoby te później w zachowaniu potwierdzały te moje przypuszczenia. Niestety, te osoby również wiedziały, że ja wiem. I można powiedzieć, że wtedy na dobre się zaczęło.
            Głuche telefony. Grzebanie w śmieciach. Poprzestawiane przedmioty w mieszkaniu. Obcy ludzie śledzący mnie na ulicy. Obcy ludzie powtarzający moje myśli z użyciem dokładnie takich samych słów. Prawie-potrącające-mnie samochody. Przesadnie agresywni ludzie, ekspedientki krzyczące, bo chcę zrobić zakupy, obcy ludzie gapiący się znacząco bez wyraźnego powodu. Błędy w Matrixie takie jak samo-napełniające się szklanki, ginące przedmioty, przedmioty pojawiające się w dziwnych miejscach. Dziwne hałasy, spadające przedmioty, zwierzęta gapiące się w jakiś punkt pokoju i warczące na ten punkt. Faceci z telewizji śniadaniowej robiący aluzje do tego, co jadłam na śniadanie, albo co sobie pomyślałam jedząc śniadanie. Grożenie mi chorobą, śmiercią, pobiciem, załatwieniem kogoś z moich bliskich. Dziwne bóle pojawiające się naprzemiennie w różnych miejscach ciała. Osoby telefonujące do radia gadające o tym, co robię w danej chwili lub też robiące aluzje do tego, o czym przed chwilą z kimś rozmawiałam.
            I tak, zdaję sobie sprawę, że to, co mi się przytrafiło pokrywa się z objawami schizofrenii. Jednak jeżeli prawdą jest, że istnieją bardziej rozwinięte od nas istoty, które potrafią porozumiewać się telepatycznie, czytać myśli, które dysponują niezrozumiałą dla nas technologią, to postawiłoby sprawę w zupełnie nowym świetle.
            Można powiedzieć, że byłam kompletnie zaszczuta. Bałam się wychodzić z domu, włączyć telewizor czy komputer, bo zewsząd mogłam liczyć na ataki (w tym miejscu odsyłam do mojego artykułu o agentach Matrixu, tam po krótce opisałam, na czym owe ataki polegają i jak mają się do nich hiperwymiarowi obcy). Kiedy myślałam, że nie ma już żadnej nadziei, natknęłam się na stronę Montalka. Wtedy odkryłam, że nie jestem z tym sama, że istnieją inni ludzie, którym przytrafiło się dokładnie to samo, co mnie. Zrozumiałam też, że zawsze jest nadzieja, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że nie pozostało już zupełnie nic.

Ludzie bez duszy

            Pierwszym artykułem Montalka, który przeczytałam, był właśnie artykuł o ludziach bez duszy (Spiritless Humans). Idea osób kompletnie pozbawionych empatii, które nie posiadałyby żadnych wyższych komponentów świadomości idealnie wpasowała się w to, czego w owym czasie doświadczałam. Według Montalka ludzi bez duszy można opisać w następujący sposób:


Ich zachowanie skupia się na byciu wygadanym, płytkim, egotycznym, narcystycznym, prozaicznym, drapieżnym i materialistycznym. Czasami te cechy są kamuflowane nienaganną społeczną powierzchownością, ale każdy wnikliwy obserwator z łatwością przejrzy przez to przebranie. Brakuje im indywidualności, niezależnego myślenia i mają silną tendencję do mentalności grupowej. Nie potrafią pojąć czegokolwiek poza sferą materialną bądź sensoryczną i nie mają żadnego zainteresowania w sprawach niematerialnych, poza okresowym imitowaniem takiego zainteresowania w celu uwiarygodnienia swojej społecznej powierzchowności. Zawsze są zupełnie niezdolni do empatii, głębokiego życia wewnętrznego czy świadomego poświęcenia się. Niemniej jednak, w obecności innych umieją odstawić stosowne przedstawienie, w trakcie którego okażą troskę, zmartwienie czy altruizm, dla celów społecznej manipulacji; na przykład krokodyle łzy dla pozyskania współczucia, lub zrobienie dla kogoś czegoś miłego tylko po to, by później odebrać niewspółmierne „odwdzięczenie się za przysługę” w ramach reguły wzajemności 1.


            Czy jednak jest tak w istocie? Czy to możliwe, by spora część społeczeństwa była pozbawiona czegoś tak ważnego jak dusza? Odpowiedź jest następująca: w pewnych warunkach można w to uwierzyć. Istnieją sposoby na manipulowanie naszym postrzeganiem rzeczywistości. Jestem tego pewna. Ludzie bez duszy mogą być rzeczywiści, ale nigdy prawdziwi. Bo czy może być prawdziwym to, że niektórzy ludzie są beznadziejnie pozbawieni iskry prawdziwej kreatywności i boskości? Kiedy nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielki jest nasz wpływ na manifestowanie się rzeczywistości, której doświadczamy, możemy napotykać ludzi z pustymi oczami, których interakcje będą sprowadzać się do pustych gestów, rozmów i czynności. Możemy napotykać ludzi, którzy nie będą liczyć się z uczuciami innych, którzy nie będą potrafili osiągać szczęścia inaczej, niż przez zadawanie innym cierpienia, którzy będą tak uwikłani w mechanizmie tego, co nieprawdziwe, że nie będą potrafili czerpać szczęścia, radości i miłości od tak, bez żadnej zależności, bez konieczności osób trzecich, bez konieczności oszukiwania siebie samych. Jednak to nigdy nie będzie prawda.
            Kiedy już się to wie, nic nie będzie takie same, jak wcześniej, a właściwie wszystko będzie takie, jakie było od samego początku. Wszyscy ludzie będą jawić się nam jako osoby kreatywne, mądre, zdolne do odczuwania i dawania miłości. I te same zachowania, gesty i interakcje, które wcześniej wydawały się nam puste i bez znaczenia, staną się dokładnie takimi, jakimi powinny być; staną się przepełnione znaczeniem i miłością. Bo sens jest wszędzie, otacza nas zawsze, nawet w chwilach, kiedy rzeczywistość manifestuje nam się zupełnie inaczej. Chodzi o to, by nie dawać zwieść się temu, co rzeczywiste; chodzi o to, by potrafić ustawić swoją percepcję tak, by była zwrócona ku temu, co prawdziwe. I nie mam tutaj na myśli bezrefleksyjnego optymizmu, polegającego na unikaniu patrzenia na to, co straszne, niezrozumiałe czy okrutne. Chodzi o to, by potrafić znaleźć ową iskrę nawet w tym, co manifestuje się nam właśnie tak.
            Zatem, czy ludzie bez duszy naprawdę istnieją? Myślę, że mogą istnieć, tak samo jak mogą istnieć psychopaci, hiperwymiarowi manipulatorzy czy System Kontroli. Jednak niezależnie od tego, w jakim punkcie czasoprzestrzeni się znajdujemy, z jakimi istotami bądź zdarzeniami mamy do czynienia, nie zapominajmy o Nadziei, Wierze i Miłości.

System Kontroli

            Jak pisałam wcześniej, System Kontroli jest (a właściwie może być) niewidzialnym więzieniem, w którym wszyscy żyjemy. Jest również szkołą, ponieważ każde doświadczenie (nawet te wywoływane przez hiperwymiarowych drapieżników) to możliwość na zdobycie wiedzy. Montalk ujął to tak: 


Czym jest Matrix? Szkołą lub więzieniem, w zależności od wybranej perspektywy. Z jednej strony, to hiperwymiarowy system uczenia, przyspieszający tempo duchowej ewolucji, poprzez zapewnianie katalitycznych doświadczeń, korespondujących z twoimi myślami, emocjami i duchową kompozycją.
Z drugiej strony, wiele z tych doświadczeń manifestuje się za sprawą drapieżnych sił, żerujących na twoich słabościach. Oczywiście, jedynym sposobem zapobiegania bycia manipulowanym przez te siły, jest odkrywanie, integrowanie i transformowanie twoich słabości w zalety (siłę), tym samym niebezpośrednie osiąganie wyższego celu Matrixu, czyli przekroczenie jego limitów.2


            Jednak czy System Kontroli naprawdę istnieje? Czy możliwym jest manipulowanie i kontrolowanie ludźmi? W tym momencie warto przypomnieć sobie o tym, czym jest wolna wola. Wszystko jest wyborem, nawet godzenie się na pewnego rodzaju manipulacje. I owszem, hiperwymiarowi obcy mogą wybrać manipulowanie nami, a my możemy wybrać uleganie tym manipulacjom, jednak to zawsze będzie wybór. Nie da się zniewolić kogoś, kto jest wolny, a wolni jesteśmy wszyscy. Dlatego System Kontroli nigdy nie był i nigdy nie będzie więzieniem, ponieważ nie da się zniewolić naszej esencji, iskry prawdziwej boskości, która jest w każdym z nas. Można oszukać naszą percepcję, można nakłonić nas do widzenia okrojonej wersji rzeczywistości, można sprawić, że uwierzymy w istnienie ludzi bez duszy czy zostaniemy uwikłani w negatywne stany czy emocje, ale to zawsze będzie wybór. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy wolni, okaże się, że staniemy się odporniejsi na manipulacje Systemu Kontroli. Bo czy możemy się bać, skoro wiemy, że nie ma strachu i ponadto wybierzemy nie odczuwać tej emocji? Czy możemy uwierzyć w brak nadziei, skoro wiemy, że nadzieja jest zawsze? Czy możemy uwierzyć w brak miłości, skoro wiemy, że miłość jest wszędzie i przesiąka całą kreację?

Tworzenie rzeczywistości

            Choć nie zawsze mamy wpływ na to, jakich doświadczymy zdarzeń, to my decydujemy o tym, w jaki sposób wybierzemy je postrzegać. I ten nasz wybór może poczynić realne zmiany w rzeczywistości, której będziemy doświadczać. Musimy zdać sobie sprawę z własnej mocy sprawczej i nauczyć się kreować rzeczywistość. Weźmy pod uwagę negatywne emocje – jeżeli wybierzemy często odczuwać smutek, złość, rozczarowanie, strach, zazdrość czy wstyd, to pogrążeni w tych emocjach będziemy trudniej widzieć to, co szczęśliwe i dobre. Możemy nie zauważyć czyjejś życzliwości lub szansy na polepszenie naszej sytuacji. Wyjście z negatywnego patrzenia na rzeczywistość może być bardzo trudne, bo negatywne emocje i stany zazębiają się i mogą odciągać naszą percepcję od rejestrowania tego, co pozytywne. Nie jest to jednak niemożliwe. Aby nauczyć się pozytywnej percepcji, warto zacząć od życzliwości. Nawet jeżeli sami nie umiemy jeszcze być szczęśliwi, spokojni, zadowoleni i zrelaksowani, bądźmy pomocni i życzliwi dla innych. Rozmawiajmy z ludźmi, uśmiechajmy się do nich, zaoferujmy pomoc. Nawet zwykła rozmowa o pogodzie w tramwaju może poprawić nastrój na resztę dnia. Kolejnym krokiem może być refleksja na temat własnych emocji. Musimy zdawać sobie sprawę, kiedy i w jakich sytuacjach odczuwamy smutek, żal czy strach. Musimy nauczyć się świadomości swoich emocji i poszukiwania odpowiedzi na to, dlaczego one nam towarzyszą. To może być trudne, ale warto nauczyć się zwracania uwagi na swoje emocje i nastroje i warto analizować ich genezę. Czasami możemy potrzebować pomocy psychologa – wtedy warto poszukać dobrego specjalisty, któremu będziemy mogli zaufać i opowiedzieć o swoich problemach. Warto też poszukać swojego sensu życia, czegoś, czemu będziemy mogli się poświęcić, jakiejś idei, która będzie nam przyświecać. Może to być tak naprawdę cokolwiek – ważne, by było to dla nas znaczące i by było wystarczająco silne, by dodawać nam skrzydeł we wszystkim, czego będziemy się podejmować.
            Jeżeli już uporamy się ze swoimi emocjami, będzie dla nas łatwiejsze dostrzeganie tego, co pozytywne. To, co wcześniej wydawało nam się ogrodzone murem nie do przejścia, może teraz być osiągalne. I zamiast skupiać się na negatywach sytuacji bądź na negatywnych cechach osób, z którymi będziemy mieć do czynienia, będziemy potrafili dostrzegać dobro wszędzie i we wszystkim. To, co dobre i prawdziwe będzie manifestować się nam na każdym kroku. I nawet jeżeli przyjdzie nam mieć do czynienia z negatywnymi osobami, to nasze nastawienie będzie pomagało nie tylko nam, ale również tym osobom dostrzec to, co w nich dobre. 

Brak empatii? 
 
            Jestem pewna, że nie istnieją osoby beznadziejnie pozbawione empatii, zdolne tylko do okrucieństwa, manipulacji czy pogardy. Bo czy można gardzić kimś, kogo uważamy za gorszego od siebie? Skoro tak jest, to po co pogarda? Dla przekonania siebie samego o oczywistej oczywistości? Po co okrucieństwo, skoro radość i zadowolenie można czerpać z miłości, przyjaźni i życzliwości? Jeżeli ktoś nie potrafi, to nie znaczy, że nie potrafi beznadziejnie, tylko może sobie przypomnieć o tym, jak to było. Ponadto, nie da się nie potrafić dawać i przyjmować miłości – jest to tylko potężna iluzja, którą jednak można przezwyciężyć, jeżeli tylko wyrazi się taką wolę. I ci najbardziej okrutni, zdolni do przemocy i chcący czynić coraz więcej zła są w gruncie rzeczy najbardziej nieszczęśliwi, tylko wyparli własne nieszczęście wmawiając sobie, że są szczęśliwi, ponieważ czynią zło, co jest największym możliwym kłamstwem. Również dlatego, że tak naprawdę… nie da się czynić zła. Wszystko jest lekcją, każde doświadczenie, nawet nieprzyjemne czy trudne czegoś nas uczy. I ci, którzy wierzą, że chcą czynić i czynią zło, tak naprawdę robią to, co wszyscy inni w Kreacji – niosą pomoc i czynią dobro.
            Jeżeli tylko zdamy sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy wszystko jest Miłością, nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej, a właściwie wszystko będzie takim, jakim było od samego początku.

Słowa końcowe
            System Kontroli może być potężną pajęczą siecią, pociągającą za sznurki wszystkie swoje elementy, systemem responsywnym do naszych sił i słabości lub szkołą, w zależności od wybranej perspektywy. Dla tych z Was, dla których System Kontroli stał się elementem doświadczanej rzeczywistości, System i jego ograniczenia mogą wydawać się rzeczywiste i realne, jednak nie zapominajcie, że tak naprawdę nikt nie może Was kontrolować – jesteście w stu procentach wolni niezależnie od manipulacji, jakie zostałyby przeciwko Wam zastosowane. Pamiętajcie, że wszystko jest wyborem.

Źródła:
1. Tom Montalk "Spiritless Humans" 
2. Tom Montalk "Matrix Intro"