sobota, 28 kwietnia 2018

Sznurki Matrixu 2 - Rozrywka


W poprzednim artykule skoncentrowałam się na opisaniu jednego typu programu bądź rubryki, mianowicie na wiadomościach. Tym razem omówię wszystko to, co telewizja i prasa mają do zaoferowania w ramach rozrywki. Internet i Muzyka są zbyt obszernymi kwestiami, by zawrzeć je w tym artykule, dlatego zostaną omówione osobno.
Telewizję zdarza mi się oglądać sporadycznie, głównie kiedy odwiedzam rodziców. Dlatego mniej więcej orientuję się w oferowanych programach, ale mogę pominąć niektóre ich typy, ponieważ nie jestem zaznajomiona ze wszystkim.
Zdążyłam już wspomnieć w poprzednich artykułach, że zauważyłam zjawisko systematycznego obniżania jakości emitowanych treści w telewizji, co zaczęło się na dobre około 10 lat temu. Oczywiście, programy telewizyjne nigdy nie były specjalnie ambitne (użyłam tego słowa, bo nie mogłam znaleźć bardziej trafnego), ale dopiero od kilku lat nastąpiło drastyczne ogłupienie wszystkich możliwych treści. Wtedy jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać programy paradokumentalne i „ogłupione” wersje teleturniejów. Nieco później stopniowo zaczęły „głupieć” seriale. Równolegle zaistniało zjawisko wzbogacania seriali w negatywne treści – nagle bohaterowie zaczęli ginąć w makabrycznych okolicznościach, zostawać porywani przez psychopatów, przechodzić przez poronienia, gwałty i inne rodzinne tragedie. Na osobny akapit zasługują kreskówki, czyli programy skierowane do dzieci i nastolatków – o to, w jaki sposób przesycone są przemocą i promowaniem zachowywania się bez empatii, w sposób cwaniacki i nastawiony na eksploatację innych.
Równolegle z telewizją zaczęła „głupieć” prasa. Gazety o charakterze informacyjnym zachowały ten sam ton, choć jakość informacji w nich prezentowana może budzić zastrzeżenia. Fakt istnienia gazet typu… Fakt. Gazety dla kobiet – w których istnieje rozbicie na dwie główne grupy docelowe – kobiety sukcesu, podążające za trendami, zarabiające wystarczająco, by pozwolić sobie na zakup markowych ubrań i kosmetyków oraz kobiety mniej majętne, mniej wykształcone, opiekujące się domem. Są jeszcze nastolatkowie, do których skierowane są gazety o popularnych idolach, problemach typowych dla danego wieku, poruszające tematykę zauroczeń i dojrzewania (przynajmniej w teorii) oraz gazety dla dzieci – obejmujące tematykę popularnych kreskówek, gier czy zabawek. 

Na śniadanie w Teleekranie1

Chyba każdy wie, czym jest program paradokumentalny. Jest to program stylizowany na reportaż z czyjegoś życia, w którym kamerzysta odwiedza czyjeś mieszkanie, przeprowadza „wywiady” z mieszkańcami i filmuje różne wydarzenia, które dotyczą bohaterów „reportażu”. Bohaterowie będą mierzyć się z często absurdalnymi problemami, skonstruowanymi w taki sposób, by jednocześnie trafiały do przeciętnego odbiorcy2 (przecież z jakiegoś powodu te programy zajmują większość czasu w czołowych stacjach telewizyjnych) oraz do tych, którzy mają się za bardziej inteligentnych od przeciętnego odbiorcy, mianowicie problemy bohaterów będą dotyczyć codziennego życia, ale okraszone będą irracjonalnością, awanturami, brakiem umiejętności aktorskich i słuszną dozą negatywnych emocji. Programy te można podzielić na „życiowe”, „policyjne”, „szkolne” i „szpitalne”. Charakterystyczna dla tych programów jest elastyczna grupa docelowa; teoretycznie program ma być alternatywą dla seriali, w którym aktorami są zwyczajni ludzie, może nawet być „cennym źródłem wiedzy” medycznej, prawniczej czy w inny sposób „uczyć i bawić”, w praktyce można oglądać taki program ponieważ 1) bierze się go na poważnie i/lub traktuje jako rodzaj serialu albo 2) dostrzega się komizm i aprobuje się ten rodzaj humoru, czyli oznacza to, że kogoś śmieszą sytuacje i postaci obecne w programie lub/i osoby, które mogą brać to na poważnie. Istnieje jeszcze trzecia opcja, która dotyczy również każdego innego programu telewizyjnego lub radia, mianowicie 3) doświadcza się znudzenia i włącza się kanał emitujący taki program z powodu uznania, że nie ma lepszych opcji lub też chce się skupić na jakiejś innej czynności, ale decyduje się na włączenie jakiegoś źródła dźwięku. Tego typu programy nie wnoszą zupełnie niczego, nie mają nawet ciekawej fabuły. Skupiają się na ukazywaniu patologii, krzyków, awantur, ignorancji a (co więcej!) nawołują do uznania tych elementów za humorystyczne! Tym sposobem w tym samym czasie wzbudzają negatywne emocje w ludziach, którzy w jakiś sposób mogą identyfikować się z prezentowanymi postaciami oraz wypaczają poczucie tego, co jest uznawane za śmieszne wśród tych, którzy nie traktują programu na poważnie. Włączasz telewizor, trafiasz na program paradokumentalny, i jeżeli po jakimś czasie decydujesz się oglądać dalej robisz to, bo 1) uznajesz program za interesujący 2) program zaczyna cię śmieszyć. Nie ma innych powodów, dla których można to oglądać. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś z dziedziny prawa czy medycyny, mógłby poszukać informacji w internecie.
Na uwagę zasługują także programy typu reality show, które polegają na tym, że życie danych osób, które zgłosiły się do takiego programu, jest „podglądane” przez widzów. Na ogół takie programy będą miały jakieś zasady, a osoba, która „utrzyma się” w programie najdłużej, wygrywa. Może się utrzymać na różne sposoby, czasem będą to głosy widzów, czasem na drodze głosowania, w którym uczestnicy eliminują się nawzajem. Tematyka programu może być rozmaita, na przykład istnieją takie programy mające miejsce na „bezludnej wyspie” lub polegające na tym, że jakaś osoba (na ogół znana lub bogata) przeprowadza casting na swoją żonę czy męża. Czasami programy nie kryją się z tym, czym są w istocie, czasami na tym, że ich uczestnicy mają ogromne parcie na szkło budowana jest ich popularność. Czasami programy mydlą oczy pozorną wartością edukacyjną lub inną szczytną ideą im przyświecającą (na przykład pomoc w znalezieniu komuś partnera lub w zapewnienia komuś własnego mieszkania). Zwłaszcza te pierwsze są oglądane głównie po to, by pośmiać się z uczestników. Już tutaj widoczne jest pewne podobieństwo do struktury wyżej opisanych paradokumentów. Również tutaj obowiązuje ta sama zasada, co przy programach paradokumentalnych, co w połączeniu z moim wytłumaczeniem istoty przeciętnego odbiorcy w jednym z poprzednich artykułów może być odpowiedzią na pytanie: Jak sprawić, żeby ludzie zaakceptowali w oczywisty sposób ogłupiające materiały w czołowych stacjach telewizyjnych? Tak samo jak programy paradokumentalne, programy typu reality show stoją na gruncie ignorancji, negatywności i wypaczonego poczucia humoru.
Są też seriale. Seriale mogą być „życiowe”, „romantyczne”, „from zero to hero” lub „od brzydkiego kaczątka do pięknej księżniczki”, mogą rozgrywać się w jakimś specyficznym miejscu, takim jak hotel czy szpital, mogą też skupiać się na jednym bohaterze czy bohaterce oraz na jej/jego kłopotach, rozwoju kariery i poszukiwaniu miłości. Istnieją też seriale familijne, fantastyczne, paranormalne i takie skierowane do „tych bardziej wymagających” odbiorców, poruszające oryginalniejsze kwestie lub ujmujące temat z nietypowej perspektywy, jednak takich seriali nie obejrzy się na głównych telewizyjnych kanałach. Seriale najłatwiej dostępne będą nieskomplikowane, będą skupiać się na kwestiach rodzinnych, romantycznych i zawodowych. I gdyby rzeczywiście były to tylko seriale o nieskomplikowanych fabułach i przewidywalnych wątkach, nie byłoby w nich żadnego problemu (pomijając kwestię, że są emitowane na czołowych kanałach). Niestety, takie seriale często używane są do przemycania elementów propagandowych, takich jak „dzieci trzeba szczepić, a ci, co nie szczepią, są świrusami i urządzają dzieciom ospa party” lub też korespondują do obecnej władzy, na przykład wciskanie wątku z mądrym i pomocnym księdzem do każdego serialu oraz ukazywanie jego bohaterów jako bogobojnych i chodzących do kościoła. Można także wyłapać obśmiewanie zwolenników medycyny naturalnej, lub powiązanie leczenia za pomocą kryształów z osobami, które wierzą w horoskopy i pytają wróżek, czy ich kolejny partner będzie starszym od nich blondynem. Seriale odzwierciedlają też wszystko to, czym Matrix chce, żebyśmy byli – pęd ku karierze, władzy, dobrom materialnym, przepychowi, angażowanie się w życie rodzinne i w nowe romanse, płytka religijność itd. Łatwo dostępne seriale są też odtwórcze, nie propagują kreatywności, samodzielnego myślenia, skłonności do refleksji, prawdziwej miłości, empatii czy chęci sprzeciwu. Bohaterowie seriali nie protestują przeciwko władzy (chyba, że serial jest w innym kraju lub odnosi się do wcześniejszego okresu w historii), nie mają preferencji politycznych (ale mogą „zająć stanowisko” w kwestii aborcji, żołnierzy wyklętych, szczepionek czy homoseksualizmu). Bohaterowie seriali idą na studia, pracują jako prawnicy, lekarze i architekci, mieszkają w mieszkaniach, na które nie stać ogromnej większości ludzi oglądających ten serial. Bohaterowie seriali mówią w sposób, który jest aprobowany przez system, który jest taki sam dla każdego, w którym nie ma żadnej kreatywności, żadnej spontaniczności, żadnej iskry. Żadnego ognia. Wszystko jest ugrzecznione, ugłaskane i kontrolowane. Co więcej, od jakiegoś czasu nasiliło się „ogłupianie” wszystkich seriali emitowanych na głównych kanałach oraz wzbogacanie ich w brutalne treści. Od dłuższego czasu jeden serial emitowany na „jedynce” nawet nie silił się na udawanie, że nie jest robiony dla beki. Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że cała reszta seriali typu „życiowego” może z nim konkurować. To dzieje się na oczach wszystkich, nie jest zjawiskiem trudnym do dostrzeżenia, jednak mimo wszystko większość wybiera tego nie widzieć. Seriale zaczęły transformację z ignorancji do ignorancji idącej w parze z negatywnością i wypaczonym humorem. Według tego samego mechanizmu prawdopodobnie przejdzie to bez większego sprzeciwu.
Kabarety. Najczęściej bazują na prostym i nieszkodliwym (dla Systemu) humorze, który oczywiście jest odtwórczy. Wszystkie popularne kabarety będą wyśmiewać polityków, głównie tych, którzy nie są akurat przy władzy, ale tym rządzącym także nieraz się oberwie, w końcu jesteśmy wolni. Będą też śmiać się z księży, „typowych polaczków” (ale nie za bardzo, w taki sposób, jak powyżej, powyżej i powyżej, z upewnieniem się, że ci, z których w rzeczywistości się śmieją będą przekonani, że obśmiewają przeciętnego polaczka/kobietę/faceta/kogokolwiek, z którym nikt się nie utożsamia), ludzi, którzy się przewracają, poślizgają na skórce od banana czy wbijają sobie gwóźdź w rękę, będą śmiać się z awantur w stylu „baba drze się na chłopa”, ktoś puścił bąka itp. Będą także prowadzić komediowe monologi, w których będą narzekać i złościć się, będą wywoływać osoby z widowni na scenę po to, by ich ośmieszyć, zbić z tropu lub zwyczajnie użyć jako element show upewniając się, że pozostaną posłuszni. Będą śmiać się z alkoholików i osób o innym kolorze skóry niż biały. Także tutaj spełnione są znane już nam elementy – ignorancja, negatywność i wypaczone poczucie humoru.
            Kreskówki, czyli w jaki sposób sprawić, by rodzice godzili się na to, że ich dzieci oglądają ludzi i zwierzęta, którym na głowy spadają kowadła i fortepiany. Kreskówki w ogromnej większości są negatywne. Ich fabuła bazuje na przemocy. Bohaterowie mogą brutalnie bić inne postaci tłumacząc to faktem, że „tamci są źli”, a oni są „tymi dobrymi”, obrońcami sprawiedliwości. No przecież jak ktoś jest zły, bo (na przykład) ukradł diament, można go skatować tak, że zemdleje! Albo jeśli postaci spadnie na głowę fortepian, ale tylko nabije sobie guza, to nic się nie stało! Jeśli tylko bicie kogoś, strzelanie do kogoś lub upuszczanie na kogoś ciężkiego przedmiotu ukazane zostanie jako coś śmiesznego, nie może być mowy o jakiejś tam przemocy! Przecież wszyscy w bajce się śmieją, poza tym jednym, który akurat jest nieprzytomny, bo został pobity. Często głównym bohaterem takiej kreskówki będzie postać najbardziej cwana, nieempatyczna i manipulująca – ukazywanie takiej postaci jako najbardziej „cool” jest celowym zabiegiem. Oczywiście, nie wszystkie animacje, bajki czy kreskówki takie są, ale należy też rozróżnić pomiędzy animowanymi treściami adresowanymi do dzieci a tymi, które są kierowane raczej do starszej publiki. Jednak nie ma wątpliwości, że kreskówki emitowane na kanale z bajkami przeznaczone dla dzieci i będą przez nie oglądane. Faszerowanie ich przemocą nie jest przypadkowe. Ukazywanie przemocy w humorystycznym świetle nie jest przypadkowe. Serwowanie takiego koktajlu najbardziej podatnym na absorbcję takich treści umysłom nie jest przypadkowe. Ignorancja, negatywność i wypaczone poczucie humoru.

Prasa

Jeśli chodzi o gazety, to mogę wypowiedzieć się tylko na temat niektórych typów.
Pierwszym będą gazety skierowane do kobiet. Jak już wspomniałam, istnieje podział na dwie główne grupy docelowe – kobiety aktywne zawodowo, dobrze zarabiające, oczekujące życia na wysokim standardzie i wykształcone oraz na kobiety mniej wykształcone, mniej aktywne zawodowo lub opiekujące się domem. Pierwszy typ gazet będzie zaznajamiał odbiorczynie z najnowszymi trendami modowymi, biżuteryjnymi i kosmetycznymi, będzie zawierał artykuły psychologów, specjalistów z różnych dziedzin i eleganckie wywiady ze znanymi osobami. Drugi typ gazet przedstawi „ploteczki” ze świata gwiazd, domowe porady, „historie z życia wzięte” i przepisy. Jeśli chodzi o prasę dla kobiet, to chyba wyczerpałam listę tematów, jakie może ona poruszać. W obydwóch przypadkach gazety skupiają uwagę czytelniczek na bezpiecznych dla Systemu kwestiach, takich jak moda, uroda, luksus, nabywanie dóbr, znane osoby, opiekowanie się domem i rodziną. Jeśli pojawi się jakiś „naukowy” artykuł, zawsze będzie on nieszkodliwy dla Systemu, na przykład będzie bazował na nauczanej przez System wiedzy psychologicznej. Co ciekawe, nie ma gazet dla kobiet kreatywnych, artystycznych i buntowniczych, ponieważ kreatywni, artystyczni i zbuntowani dorośli nie istnieją nawet, jeśli istnieją.
Kolejnym typem gazet są gazety młodzieżowe. Tutaj mogę podać przykład pewnej gazety, której już nie ma. Chodzi o gazetę o tytule „Trzynastka”. Mama kupowała mi ją, jak byłam nastolatką. Zachowałam kilka egzemplarzy tej gazety i z późniejszej perspektywy mogę powiedzieć, że była to całkiem w porządku gazeta dla nastolatek, która rzeczywiście poruszała kwestie powiązane z dojrzewaniem i omawiała problemy, których może doświadczyć osoba w tym wieku. Miałam okazję przyjrzeć się tej gazecie kilka lat po tym, jak przestałam ją kupować i stała się niemal identyczna z każdą inną „młodzieżową” gazetą. Przez kilka lat z całkiem znośnej gazety przeistoczyła się w kopię Bravo (a był to naprawdę znaczny przeskok). Obecnie nie wiem, jakie są gazety dla młodzieży, ale kiedy ja byłam nastolatką, skupiały się one na idolach, poradach w stylu „jak znaleźć tego jedynego” albo „jak ją poderwać”, pokazywały trendy ze świata muzyki, mody i gwiazd. Podejrzewam, że mogło stać się z nimi to samo, co z „Trzynastką”, ale trudno mi wyobrazić sobie gazetę typu Bravo, której by się to przytrafiło.
Jeśli jesteś emerytem, musisz rozwiązywać krzyżówki, być religijny, interesować się ogrodem, opieką nad wnukami i pieczeniem ciast, dlatego gazety przeznaczone dla ciebie będą dotyczyć wyłącznie tych tematów. Kreatywni, artystyczni i zbuntowani emeryci nie istnieją tak samo jak kreatywni, artystyczni i zbuntowani dorośli. Ponieważ buntują się tylko nastolatki, co mają fiu bździu w głowach i dopiero dojrzeją do potulnego podążania jedną z wyznaczonych przez matrix ścieżek. Sam bunt oraz bunt zasługuje na omówienie w osobnym tekście.
Nadeszła pora na Fakty i Super Expressy. Są to papierowe odpowiedniki programów paradokumentalnych, operujące na dokładnie takim samym gruncie, czyli na ignorancji, negatywności i wypaczonym humorze. Tematyka jest bardzo zróżnicowana, opisująca absurdalne historie z życia „czytelników” o humorystycznych tytułach, takich jak: „Odebrał żelazko zamiast telefonu”, „Kurz złamał mi rękę” czy „Wybuchły mi termoloki”. Jednak element negatywności bywa silniejszy niż we wspomnianych programach, zdarzało się, że gazety tego typu pokazywały zdjęcia makabrycznie zmarłych osób, również dzieci (za co oczywiście dostawały stosowną reprymendę od mediów i osób publicznych, ale zawsze na tym się kończyło i za jakiś czas historia powtarzała się. Również tutaj odbywa się podobne zjawisko, a mianowicie podział odbiorców na tych, którzy biorą to na poważnie oraz na tych, których to śmieszy. Jest to także próba wytworzenia „elitarności”. „Ja rozumiem, że to jest śmieszne, ale tamci idioci nie rozumieją. Jestem bardziej inteligentny i lepszy od tamtych.” W rzeczywistości obydwie grupy robią dokładnie to, o co chodzi hiperwymiarowym manipulatorom. 

Wolność i wolność. Wiedza i wiedza. Bunt i bunt. Tak jak napisałam w jednym z poprzednich artykułów. Z jednej strony trzeba się dzielić, być dobrym człowiekiem, pomagać sobie nawzajem, ale z drugiej strony raczej nie wypada lub nie wolno. Z jednej strony nie wolno oszukiwać, kraść, być niemiłym dla innych i stawiać pieniędzy wyżej niż rodzinę i przyjaciół, ale z drugiej strony raczej trzeba  lub należy. Z jednej strony nie można niepoważnie podchodzić do tematów takich jak śmierć, żałoba, tragedia i cierpienie, ale z drugiej strony jesteśmy wolni i możemy się śmiać z czegokolwiek oraz możemy uczynić ze śmiania się z czyjegoś cierpienia elitarny trend.





Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty; równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona. Proces ten musi być świadomy, gdyż inaczej brakowałoby mu precyzji, a zarazem bezwiedny, aby człowiek nie zdawał sobie sprawy z faktu dokonania fałszerstwa, bo to mogłoby wywołać w nim poczucie winy.3



Odnośniki i źródła:
1. Teleekran - Wikipedia
2. Sposoby kontrolowania opinii publicznej, ogłupianie mas i propaganda zachęcająca do tzw. znieczulicy
3. George Orwell, "Rok 1984"


niedziela, 22 kwietnia 2018

Sznurki Matrixu 1 - Wiadomości


Ten tekst jest pierwszym z serii, którą planuję, a która będzie skupiać się na opisywaniu pojedynczych zjawisk, które można uznać za sznurki, dzięki którym System Kontroli trzyma nas w odpowiednim odrętwieniu.
            O wiadomościach już co nieco pisałam. Przewinęło się również trochę opinii o poza-informacyjnym materiale prezentowanym przez różne media, ale uważam, że dla czytelnika dogodniejsza będzie możliwość sięgnięcia do całości materiału znajdującego się w jednym artykule.
            W takim razie, przypomnijmy sobie, czym są wiadomości według powszechnie panującej opinii, a czym mogą się okazać tak naprawdę, po głębszym przemyśleniu tematu.

Dwie Minuty Nienawiści 

Codziennie o określonej godzinie, dajmy na to, o siedemnastej, w telewizorze pojawia się elegancka pani lub pan o radiowym głosie i nienagannej aparycji. Pan lub pani zwięźle przedstawia informacje z kraju lub ze świata. Program się kończy i wszyscy wracają do codziennej rutyny i jakby nigdy nic gotują obiady, robią pranie, pracują i ćwiczą aerobik. Nie wiadomo, dlaczego przyjęło się, że trzeba obejrzeć ten program, ale ogląda się, bo tak wypada, bo trzeba wiedzieć, co się dzieje, bo to obowiązek każdego człowieka i Polaka. Często nie zwraca się uwagi, kto staje się biernym odbiorcą programu. Często dzieci bawią się w tym samym pokoju i mimowolnie rejestrują pokazywane obrazy i wypowiadane treści. Dzień się kończy, kładziemy głowę na poduszce nie pamiętając tego, czego dowiedzieliśmy się oglądając program. Jutro znów po pracy włączymy telewizor na tym samym kanale, o tej samej godzinie i obejrzymy ten sam program. Jutro również ugotujemy obiad, przerobimy trening interwałowy i pobawimy się z dziećmi, a wieczorem również położymy głowy na poduszkach, nie pamiętając tego, czego dowiedzieliśmy się oglądając program…
Tylko czy wiadomości rzeczywiście są programem informacyjnym?
Jak pisałam w starszym artykule, informacje prezentowane w wiadomościach będą w ogromnej większości negatywne. Jeżeli już pojawi się jakaś pozytywna informacja, zawsze będzie ona nieszkodliwa, albo przez sam jej charakter, albo przez jej zneutralizowanie jednym z dostępnych środków (choćby zagłuszeniem jej mnogością negatywnych informacji, ale nie tylko). Będą to także informacje o zdarzeniach, którym nie możemy w żaden sposób zaradzić, a które są brutalne/niesprawiedliwe/nasycone nienawiścią/przemocą/szaleństwem/okrucieństwem i bezsensem. Będą to informacje o atakach terrorystycznych, morderstwach, gwałtach, o grupach o przeciwnych poglądach epatujących do siebie wzajemną nienawiścią, o przekrętach, kradzieżach, o życiu politycznym, o wypadkach lub o chorobach. Będą to informacje wywołujące oburzenie, strach, smutek, rozpacz, wstyd, poczucie bezsensu i przygnębienie. Pomimo oczywistego negatywnego ładunku emocjonalnego, informacje te będą przedstawiane beznamiętnym, radiowym głosem, tonem nie zdradzającym żadnej emocji, poza wymuszonym westchnięciem przy bardziej brutalnych informacjach. Mało tego! Jakoś tak się przyjęło, że faszerowanie się negatywnymi treściami, na które nie ma się żadnego wpływu urosło do rangi obowiązku (a właściwie obowiązku – również odsyłam do owego artykułu). I jeżeli przyzna się publicznie do nie oglądania, nie słuchania i nie czytania wiadomości, istnieje spora szansa, że zostanie się obdarowanym etykietką egoisty, lekkoducha anty-patrioty, dziwaka i ignoranta. Ignorantem natomiast nie zostaje się wówczas, kiedy nie wykazuje się żadnej chęci do stawiania pytań takich jak: Jaki jest cel mojego życia? Ignorantem nie zostaje się także wtedy, kiedy bez mrugnięcia okiem bierze się za gwarant to, co przedstawione jest w mediach i kiedy powtarza się czyjeś opinie zasłyszane gdzieś jako swoje własne. Kiedy kwestionuje się rzeczywistość i dopuszcza do świadomości taką możliwość, że być może politycy jednak nie są nieszkodliwymi facetami w garniturach, którzy chcieli się dorobić i że być może hierarchia rządzących wcale nie kończy się na Putinie czy Trumpie oraz że – być może – istnieją formy życia bardziej od nas zaawansowane oraz że być może pięciozmysłowe postrzeganie rzeczywistości wcale nie jest ostatecznym i jedynym możliwym postrzeganiem, to wtedy zostaje się w najlepszym wypadku „tym śmiesznym kolesiem od teorii spiskowych” a w najgorszym wypadku schizofrenikiem.
Oczywiście, wiadomości to nie tylko program o siedemnastej. To cykliczne zjawisko w radiu, to zjawisko, któremu poświęcone są całe kanały telewizyjne, gazety i strony internetowe. To ciche narzędzie do zakorzeniania negatywnych emocji w podświadomości, to niezauważalny sabotażysta zdrowia psychicznego i relacji międzyludzkich.
Oczywiście, jest to moja opinia, z którą nie wszyscy muszą się zgadzać, i w kolejnym akapicie mam zamiar rozwinąć tę opinię. 


Niech Pan uważa! Bo Pan umrze…

Czym jest intelektualizacja i racjonalizacja i w jaki sposób wiążą się one z tematem tego tekstu? Na początku przytoczę definicje.

Intelektualizacja (od łac. intellectus, pojmowanie) – jeden z mechanizmów obronnych znanych w psychologii.
Polega on na uciekaniu od rzeczywistych przykrych zdarzeń do przestrzeni abstrakcyjnej, dzięki czemu następuje ich odrealnienie.1
Intelektualizacja - ten mechanizm pojawia się, kiedy w obliczu trudności emocjonalnych nadmierny nacisk kładziemy na myślenie. Zamiast przeżyć niechciane uczucia, dystansujemy się od nich za pomocą intelektu. Dzieje się to na przykład, kiedy w obliczu trudnej diagnozy lekarskiej, zamiast przeżyć lęk czy smutek, koncentrujemy się na medycznych szczegółach.2

Racjonalizacja (od łac. ratio, rozum) – w psychologii jeden z mechanizmów obronnych – pozornie racjonalne uzasadnianie po fakcie swoich decyzji i postaw, kiedy prawdziwe motywy pozostają ukryte, często także przed własną świadomością.
Dwie typowe odmiany racjonalizacji zostały nazwane "kwaśnymi winogronami" i "słodkimi cytrynami".
  • Kwaśne winogrona to uznawanie za nieważny cel, którego nie osiągnęliśmy.
  • Słodkie cytryny to wmawianie sobie, że przykre zdarzenia i sytuacje, będące naszym udziałem, są w rzeczywistości przyjemne.
Jest to także forma automatycznej obrony przed depresją – kiedy człowiek odczuwa naraz wiele negatywnych bodźców, bądź jest uczestnikiem nieprzyjemnych zdarzeń, to ma nienaturalnie wyśmienity humor, jest podekscytowany i tryska energią.
Inną formą racjonalizacji jest szukanie winnych za zaistniałe nieprzyjemne wydarzenie wokół siebie, zamiast uznania własnej winy.3
Racjonalizacja - Uzasadnianie lub usprawiedliwianie w sposób racjonalny postaw i działań (czynów) uwarunkowanych czynnikami emocjonalnymi lub motywami, które jednostka pragnie ukryć lub z których nie zdaje sobie w pełni sprawy. Psychoanalitycy uważają racjonalizację za mechanizm obronny osobowości, redukujący lub znoszący konflikty wewnętrzne.4

            No właśnie. Nie jest trudno dojść do wniosków, że wiadomości prezentują w ogromnej większości negatywne informacje, ale tak samo trudnym nie jest zracjonalizowanie tego zjawiska. Dlaczego informacje są negatywne oraz dlaczego tak w ogóle należy oglądać wiadomości? Odpowiedzi mogą być różne. Bo politycy są egoistyczni i nastawieni na zysk, bo tak już jest, bo nie można uciekać od nieprzyjemnych informacji, bo ludzie są źli, bo świat się kończy, bo to wszystko jest zdrowo popierniczone, bo trzeba wiedzieć, co się dzieje w świecie i tak dalej. O ile samo zaistnienie negatywnych wydarzeń jest całkowicie prawdopodobne, o tyle staranne selekcjonowanie ich pod kątem tej negatywności w programach informacyjnych powinno budzić wątpliwości. Dlaczego w takiej samej ilości nie przekazuje się pozytywnych informacji? Ktoś może powiedzieć: bo w świecie polityki i istotnych kwestii zwyczajnie nie ma wystarczającej ilości pozytywnych informacji. Jednak to powinno przywieść na myśl kolejne pytanie, a mianowicie: skoro tak, to dlaczego? Dlaczego istotne informacje w świecie, w którym żyjemy, są nasycone nienawiścią, cierpieniem, złością, przemocą i przebiegłością?  
Ludzie popadają w racjonalizację, by uzasadnić zdarzenia, które tak naprawdę nie dają się uzasadnić, żeby zapewnić sobie znane nam już z poprzednich tekstów poczucie komfortu. Jako że w większości nie mają wystarczającej wiedzy psychologicznej (z resztą skąd mieliby mieć, skoro psychologii nie naucza się w szkołach, a dowiedzieć się czegokolwiek można tylko we własnym zakresie lub idąc na studia psychologiczne), nie mają świadomości istnienia mechanizmów obronnych, nie mówiąc już o wiedzy na temat tego, na czym one polegają, w związku z czym nie mają jak się przed tym bronić. No bo jak bronić się przed czymś, o czego istnieniu nie ma się żadnego pojęcia, a co poza naszą świadomością powstrzymuje nas od przejrzenia przez fałszywe uzasadnienia?
Ponadto tej negatywności nie sposób zaradzić. Odbiorca wiadomości nie może zrobić zupełnie nic, by zmienić stan tej negatywności, która dotarła do niego z telewizji, radia czy gazety. Mało tego! Te negatywne emocje, które zostają wzbudzane przez programy informacyjne nigdy nie znajdują ujścia, a większość z nich nie zostanie nawet świadomie zarejestrowana, przez co latami nieświadomie podburzamy swoje zdrowie psychiczne i fizyczne (bo jedno jest ściśle powiązane z drugim)! Czym skutkuje takie nagromadzenie w podświadomości negatywnych emocji? Zaburzeniami osobowości, stanami lękowymi, depresją, nerwicą, brakiem stabilności emocjonalnej, atakami paniki, chronicznym napięciem mięśni, problemami żołądkowo-jelitowymi, problemami z trawieniem, bezsennością, nieprawidłowym ciśnieniem krwi czy nowotworami (a to tylko przykładowe konsekwencje zdrowotne).
Tutaj należałoby przejść do zjawiska robotycznego tonu głosu osoby, która przedstawia wiadomości. Nie ważne, czy mowa jest o gwałcie, morderstwie, wynikach wyborów czy o kocie, który uratował sześcioosobową rodzinę z płonącego domu, ten ton będzie zawsze tak samo beznamiętny! Jedyna różnica będzie widoczna w końcówce zdania czy wypowiedzi (głos spadający ku dołowi lub ku górze, niekiedy lekkie westchnięcie przy bardziej brutalnych informacjach) i ewentualnie w nieznacznej ekspresji na twarzy w postaci lekkiego uniesienia kącika ust ku górze lub ku dołowi. No bo w jaki sposób można codziennie płakać nad losem kolejnej osoby, która straciła życie? Przecież nie można się przejmować i brać wszystkiego do siebie, jak to mówią, trzeba mieć twarde cztery litery i iść do przodu. Tylko że ludzie, których świadomość samych siebie jest bliska zeru, którzy wierzą, że są swoją osobowością, twarzą, ciałem, ubraniem i poglądami, nie potrafią i nie mogą mieć innego podejścia do tego typu informacji, niż przejmowanie się i branie wszystkiego do siebie! Nie mają wiedzy, która pozwoliłaby im na zrozumienie, dzięki któremu negatywne informacje nie miałyby na nich szkodliwego wpływu, przez co prędzej czy później popadają w jeden z mechanizmów obronnych ego, by nie musieć świadomie cierpieć z powodu tych informacji. Żyjąc w świecie, w którym jest się bombardowanym negatywnością z każdej możliwej strony, popadają w nieprawdziwe, lecz krzepiące stany, dzięki którym osiągają komfort – innymi słowy, wyrzekają się jakiegoś aspektu prawdy, by nie cierpieć. 

2 + 2 = 5

            Racjonalizacja daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa i komfort, ponieważ uzasadnienie czegoś, co jest niemożliwe do uzasadnienia sprawia, że przestaje to być niepokojącą niewiadomą, a zaczyna być „znanym, logicznym zjawiskiem” nawet jeśli w tym celu trzeba przymknąć oko na kilka znaczących, logicznych nieścisłości. Zracjonalizować można zupełnie wszystko, a stopień „skuteczności działania” mechanizmu będzie zależał od umiejętności i chęci osoby do eskapizmu. Co więcej, racjonalizacja jest tak powszechna, że jeśli tylko ludzie zaczęliby mieć choć mgliste pojęcie o tym mechanizmie obronnym, byliby w stanie na własną rękę dokonywać spostrzeżeń i zdaliby sobie sprawę, że wiele zachowań wymaganych przez kulturę i socjalizację bazuje na racjonalizacji.
Dlaczego w pracy trzeba udawać, że się pracuje na pięć minut przed zamknięciem miejsca pracy? Bo szef się zdenerwuje, bo tak trzeba, bo za coś się dostaje tę wypłatę, bo za zbijanie bąków nikt nie płaci. Dlaczego trzeba przepraszać wychowawczynię za palenie papierosów? Bo tak wypada, bo to starsza osoba, bo to kwestia szacunku, bo to twoja nauczycielka i nie powinna cię widzieć w takiej sytuacji. Dlaczego nie można słuchać muzyki inaczej niż na słuchawkach w miejscu publicznym, w którym i tak jest się z jakiejś strony bombardowanym jakimś źródłem muzyki? Dlaczego nie można śpiewać idąc po zatłoczonym chodniku? Dlaczego nie można gwizdać w pomieszczeniu (moje ulubione!) Bo tak nie wypada, bo to przeszkadza innym, bo nie można myśleć tylko o sobie, bo wyjdzie się na głupka, bo zrobi się komuś wstyd, bo okaże się komuś brak szacunku… i tak dalej!
Ale…
Nauczyciel może palić papierosa. Bo jest od ciebie starszy, bo jest twoim nauczycielem, bo co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. I nie jest to żaden brak szacunku, jeśli cię za to nie przeprosi. Bo nie musi ci się tłumaczyć. Szef może nic nie robić na godzinę przed końcem pracy, a zastępca szefa na pół godziny przed końcem pracy. Bo jest szefem. Bo jest zastępcą szefa. Szef może mieć bałagan na swoim biurku i nie będzie to wobec nikogo brak szacunku. Niestety, ty już nie możesz mieć bałaganu na swoim stanowisku pracy. Kierowca w tramwaju może mieć włączone radio, sklepy w galerii handlowej mogą tworzyć trudną do zniesienia kakofonię różnych dźwięków, w miejscu pracy może lecieć radio, ale w żadnym wypadku inna muzyka. Przecież wszyscy chcą słuchać radia, nie? A twoja muzyka nie musi się każdemu podobać.

… i będzie Pan chodził zabity. 5

Intelektualizacja z kolei jest zamiecieniem pod dywan swoich własnych, niewygodnych emocji, dzięki czemu możliwe staje się bezemocjonalne podejście do kwestii takich jak śmierć, niesprawiedliwość, oszustwo, bezsens świata, okrucieństwo czy… cierpienie. Dzięki temu można godzinami rozprawiać o swoim własnym cierpieniu, nie roniąc przy tym ani jednej łzy oraz apatycznie podchodzić do niesprawiedliwości. Co więcej, intelektualizacja zdaje się powstrzymywać także przed uzasadnionym oporem w sytuacjach, które powinny budzić sprzeciw. Tak, jakby zaczęło brakować wewnętrznego ognia, by choćby najmniejsza iskra dała szansę rozniecenia jakiejś emocji, która jest niezbędnym katalizatorem danej reakcji. Tak właściwie, przez intelektualizację utraca się świadomy dostęp do swoich własnych emocji. Można mówić o tym, że jest się szczęśliwym przez długi czas, a w tym samym czasie nie poczuć zupełnie nic. Można dyskutować na kwestie etyczne i powoływać się na różne, w teorii budzące emocje przykłady i również niczego nie poczuć. Można przy tym cierpieć na chroniczne zmęczenie, kołatanie serca, biegunki, zaparcia, napięcie mięśniowe, nerwowe skurcze mięśni, problemy z zasypianiem, trawieniem, koncentracją i nawet chodzić od lekarza do lekarza, który ewentualnie zapisze jakiś suplement diety, który oczywiście nic nie da, ponieważ problem nie jest natury fizycznej. 

Pierwszy sznurek

Wiadomo, że nie chodzi tylko o jeden program emitowany o 17:00 na jakimś kanale. Kultura dobrowolnego dopuszczania do siebie negatywnych emocji w ramach obowiązku i rozrywki nie sprowadza się do pojedynczego programu, a do całej rzeszy różnych środków przekazu, które opierają się na podobnym mechanizmie. W tym artykule skupiłam się na tym typie wpływania na podświadomość, w kolejnych z tego cyklu omówię inne typy i mechanizmy.

Źródła:
5. Fragment piosenki zespołu Lao Che - Życie jest jak tramwaj

niedziela, 8 kwietnia 2018

Ale o co tak właściwie chodzi? – Czyli ogólne wprowadzenie w system Gęstości i wyjaśnienie terminów STS i STO.


Z moich poprzednich artykułów zdążył wyłonić się mglisty obraz Matrixu, czyli otaczającej nas rzeczywistości, którą na ogół przeżywamy „śniąc o byciu obudzonymi”. W rzeczywistości, taka lekcja może być potrzebnym doświadczeniem na drodze do duchowego wzrostu; niektórzy na obecnym etapie duchowego rozwoju nie są gotowi na dopuszczenie możliwości istnienia czegoś poza znaną rzeczywistością i nie ma w tym niczego „złego”. Dla innych obecna inkarnacja może być czasem odpowiednim na rozwinięcie wystarczającego poziomu otwartości i przezwyciężenia mechanizmów obronnych ego. O co chodzi z tymi mechanizmami obronnymi i otwartością?

Śpieszę z wyjaśnieniami.
Każdy człowiek ma jakiś poziom otwartości na informacje niezgodne z ich „światopoglądem”, i z różną kurczowością trzyma się tego światopoglądu (oraz w różnym stopniu się z nim utożsamia). Od tego „stopnia” zależy, jak bardzo jego ego będzie „bronić się” przed informacjami skrajnie różnymi od ich znanego światopoglądu oraz jak bardzo człowiek skłonny będzie rozważać prawdopodobieństwo różnych scenariuszy. Przykład? Osoba o dużej otwartości rozważy istnienie, dajmy na to, zjawisk „paranormalnych”, takich jak duchy. Nie musi koniecznie w to wierzyć (ponieważ, na przykład nigdy sama nie doświadczyła takiego zjawiska), ale nie będzie temu zaprzeczać, używając argumentów takich jak: bo tak, bo takie jest moje zdanie czy „bo duchów nie ma”. Osoba o dużej otwartości będzie wierzyć lub skłaniać się ku danym opcjom, ale nie będzie przez to automatycznie zaprzeczać możliwości istnienia innych scenariuszy. Taka osoba będzie też bardziej skłonna do wdania się w dyskusję i dyskutowanie o poglądach innych niż ten, w który najbardziej wierzy, ponieważ nie będzie się to u niej wiązało z dyskomfortem. Inna osoba może z kolei odrzucać wszystko niezgodne z jej światopoglądem i utożsamiać z fałszem wszystko to, w co sama nie wierzy. Z taką osobą dyskusja może być niemożliwa, ponieważ dyskomfort związany z dopuszczeniem możliwości istnienia czegoś skrajnie różnego od tego, w co wierzy, będzie zbyt duży i spowoduje wycofanie się, rozdrażnienie, lub poczucie bycia zaatakowanym. 

Dlaczego taka osoba poczuje się zaatakowana? Oczywiście, mogą mieć na to wpływ czynniki takie jak ton głosu, sposób komunikowania się, życzliwość lub jej brak, sarkazm, wykpiwanie lub poczucie wyższości rozmówcy. Ale oprócz tego istnieje inny ważny punkt, mianowicie utożsamianie się z czymś. Przykładem może być sytuacja, w której osoby A i B zapytają osobę C, czy jej zdaniem ich nowe spodnie pasują kolorystycznie do ich nowego podkoszulka. Dajmy na to, że osoba C stwierdzi, że nie pasują zarówno u osoby A, jak i u osoby B. Osoba A śmiertelnie się obrazi, osoba B podziękuje za radę i albo zmieni podkoszulkę tak, żeby pasowała, albo uzna, że nic się nie stanie, jeśli będzie chodzić w niepasujących elementach garderoby. Dlaczego zareagują w różny sposób? Co sprawia, że osoba A obraziła się, a osoba B zachowała neutralny stosunek do odpowiedzi osoby C? Odpowiedź brzmi – stopień utożsamiania się z ubraniem. Człowiek może utożsamiać się dosłownie ze wszystkim, poczynając od ubrania, a kończąc na cierpieniu, osobowości czy imidżu. Człowiek może także utożsamiać się z tym, w co wierzy lub uważa za słuszne, dlatego niektóre osoby reagują agresywnie na opinie ludzi różniące się od ich własnych. Lub na osoby o różnej osobowości od ich własnej. Albo o różnym stylu życia. Albo o różnym ubraniu. 

Teraz, kiedy wiemy o co chodzi, rozumiemy, dlaczego niektórzy ludzie automatycznie zaprzeczą możliwości istnienia Matrixu. I powtarzam, że nie chodzi o to, aby bezmyślnie wierzyć w coś zupełnie różnego od dotychczasowego światopoglądu (wtedy niczym nie różniłoby się to od działalności sekt, które skupiają się na maksymalizacji manipulacji i minimalizacji samodzielnego myślenia przy równoczesnym zaprezentowaniu jakichś poglądów, które zawsze będą podane w formie niepodważalnej doktryny, a nie czegoś prawdopodobnego, ale nie absolutnego). Chodzi o to, by stale być szczerym z samym sobą i by myśleć samodzielnie. By potrafić zadawać sobie nie zawsze wygodne pytania i uczyć się szczerego odpowiadania na nie. Chodzi o świadome przezwyciężanie dyskomfortu związanego z przekraczaniem barier ego oraz o identyfikowanie mechanizmów obronnych, takich jak racjonalizacja. Ale to wymaga udziału woli, a nie każdy chce myśleć samodzielnie i mierzyć się z nie zawsze przyjemną prawdą. Jest to wybór każdego z nas i tylko od nas zależy, czy wybierzemy komfort iluzji, sen o byciu obudzonym i niewolniczą „wolność”, czy wybierzemy przezwyciężanie iluzji, mierzenie się z prawdą i pokonywanie limitów duchowego więzienia, w którym żyjemy 2

Co oznacza użyty przeze mnie zwrot „śnienie o byciu obudzonym”?

Zwrot ten oznacza życie wewnątrz Matrixu przy równoczesnym nie byciu z tym zaznajomionym. Oznacza przeżywanie życia w iluzji wewnątrz iluzji, będąc przekonanym, że doświadcza się Jedynej Słusznej i Prawdziwej rzeczywistości. Oznacza bycie podległym strukturze ego, bycie responsywnym na emocjonalne haki wywołujące wstyd, strach czy poczucie winy, oznacza utożsamianie szczęścia z dobrą pracą, pieniędzmi, udanym życiem rodzinnym, miłosnym lub z kupowaniem nowych przedmiotów, oznacza utożsamianie miłości i przyjaźni z posiadaniem drugiej osoby. Oznacza potrzebę kontrolowania otoczenia i rezygnację z kontrolowania siebie, oznacza funkcjonowanie na autopilocie, brak świadomości potrzeb transcendentalnych, brak konieczności stawiania sobie pytań takich jak: Dlaczego istnieję? Jaki jest sens, jeśli w ogóle jest? Dlaczego żyję w świecie, w którym tak wiele jest okrucieństwa, nienawiści i przemocy? Czy jeżeli istnieje Bóg, dlaczego pozwala na to wszystko? To także brak kreatywności, powtarzanie znanych schematów, płytkie komunikowanie się z ludźmi, ograniczone do niekończących się small talków o pogodzie, o tym, co się kupiło lub robiło albo o tym, co robili lub kupili znajomi czy członkowie rodziny. To przeżywanie standardowego życia: rodzisz się, idziesz do przedszkola, szkoły, liceum, na studia, żeby mieć dobrze płatną pracę, pracujesz i często zostajesz po godzinach, zakładasz rodzinę, masz dzieci, posyłasz swoje dzieci do przedszkola, szkoły, liceum, na studia, żeby znalazły dobrze płatną pracę, idziesz na ich ślub, bawisz ich wnuki, które także idą do przedszkola, szkoły i liceum… Przechodzisz na emeryturę, nie wiesz, co ze sobą zrobić i jak spędzać czas wolny, więc znajdujesz sobie jakieś hobby, zajmujesz się wnukami, podróżujesz (jeśli cię stać), sprzątasz dom lub plotkujesz z sąsiadami. Starzejesz się jeszcze bardziej i bardziej, aż w końcu umierasz. W całym swoim życiu robisz wszystko, żeby nie zadać sobie wyżej wspomnianych pytań. W całym swoim życiu popadasz w eskapizm przed nieuniknioną śmiercią, której jednakowoż podświadomie stale się obawiasz. Jeśli ktoś zapytałby Cię, dlaczego masz dzieci, dlaczego wziąłeś/wzięłaś ślub, dlaczego poszedłeś/poszłaś na te studia, na które poszedłeś/poszłaś, dlaczego tyle pracowałeś/pracowałaś, nie potrafiłabyś udzielić odpowiedzi. Albo twoje odpowiedzi wyglądałyby podobnie do tych: Przecież każdy ma dzieci/bo chciałem. Przecież mnóstwo ludzi bierze ślub. Przecież bez studiów nie znalazłabym dobrej pracy. Przecież bez ciężkiej pracy nie miałbym pieniędzy na mieszkanie, meble, ubrania i edukację dzieci. Bardzo nie chciałabym, żeby ten fragment zabrzmiał osądzająco, jeżeli tak się stało, to nie takie były moje intencje. Ogromna większość ludzi żyje według podobnego wzoru i nie oznacza to, że ten sposób życia jest „zły”. Przez prezentowanie przykładowych odpowiedzi chciałam tylko zaprezentować skalę eskapizmu, przez co rozumiem także popadanie w mechanizmy obronne ego, mające zapobiegać dyskomfortowi. Chciałam tylko ukazać, że mamy czas na edukację, zakładanie rodziny, wychowywanie dzieci, zarabianie pieniędzy, urządzanie mieszkań, budowanie domów, pracowanie po 12 godzin dziennie (i tak, rozumiem, że czasami to konieczne dla utrzymania rodziny, a czasami wiąże się z chęcią życia na chcianym standardzie), a żyjąc średnio 80 lat, nie mamy czasu na poszukiwanie odpowiedzi na fundamentalne pytania. Przez średnio 80 lat żyjemy ciągłym oczekiwaniem na coś, odpychaniem ze świadomości perspektywy własnej śmiertelności i nie znajdujemy czasu ani chęci na zadanie sobie kluczowego pytania, mianowicie: Dlaczego tak w ogóle żyję? I owszem, istnieje wiara w Boga według jednej z dostępnych religii i owszem, istnieje nauka i deterministyczne podejście polegające na negowaniu wszystkiego, czego nie da się udowodnić, ale problemem jest to, że w żaden sposób nie przyczynia się to do wspierania samodzielnego myślenia i kreatywności! Ludzie albo „wierzą w Boga i istnieją, ponieważ on ich stworzył” albo „nie wierzą w Boga czy wolną wolę i istnieją z przypadku, ewolucji, lub selekcji naturalnej”. W pierwszym wypadku to tylko frazes, który nie zawiera w sobie odpowiedzi na to, jaki tak właściwie jest sens życia i nie zapełnia on w żaden sposób pustki iluzorycznego istnienia. W drugim wypadku, takie myślenie prowadzi do intelektualizowania wszystkiego i pomimo w pewnym stopniu krzepiących naukowych wyjaśnień, wciąż doświadcza się pustki iluzorycznego istnienia, ponieważ nawet, jeśli to wyparliśmy, oczekujemy od życia czegoś więcej, niż iluzji Systemu Kontroli. Mamy potrzeby transcendentalne, których nijak nie da się zaspokoić „we śnie” i o których istnieniu nie mamy pojęcia, przez co jesteśmy w mniejszym lub większym stopniu nieszczęśliwi nawet, jeśli myślimy, że jesteśmy szczęśliwi. Szczęście i miłość, których doświadczamy, nie są nawet maleńką namiastką prawdziwego Szczęścia i Miłości, duchowość, którą znamy, nie jest nawet namiastką prawdziwej Duchowości. Utożsamiamy się z naszym wyglądem, ubraniem, osobowością, umiejętnościami czy poglądami, jesteśmy trzymani w ryzach przez autorytet, obowiązek, dyscyplinę i haki emocjonalne (piszę o tym w poprzednim artykule). Tak jak w platońskiej jaskini, jesteśmy przekonani, że cienie, które widzimy, są prawdziwą rzeczywistością, że wszystko, co istnieje, możliwe jest do doświadczenia pięcioma zmysłami. I chyba to najlepiej wyjaśnia zwrot „śnienie o byciu obudzonymi”.

Skoro rzeczywistość, którą znamy nie jest do końca tym, w jaki sposób się jawi, to jaka jest rzeczywistość? 

Czym tak w ogóle jest rzeczywistość? Jeżeli przyjąć, że coś, co jest rzeczywiste, nie jest iluzją 1, to jedynym rzeczywistym stanem byłby ten, po nauczeniu się wszystkich lekcji oferowanych przez szkołę, jaką jest życie, czyli po przezwyciężeniu wszystkich iluzji, które istnieją dla celów uczenia się. Wyjaśniają to Kasjopeanie w Materiale Kasjopeańskim:


„Pytający: Co tworzy to środowisko limitów?
Odpowiadający: Jest to wielka iluzja, która istnieje dla celów uczenia się.
P: Kto nałożył tę iluzję?
O: Stwórca, który jest także Stworzonym. Który jest także tobą, nami i wszystkim. Tak jak wam mówiliśmy, jesteśmy wami i vice versa. Tak jak wszystko inne.
P: Czy kluczem jest, że wszystko jest iluzją?
O: Właściwie tak. Jak mówiliśmy wam wcześniej, jeśli choć przez chwilę będziecie cierpliwi, wszechświat jest zaledwie szkołą. I ta szkoła jest po to, by wszyscy się w niej uczyli. To jest powód, dla którego wszystko istnieje. Nie ma innego powodu. Teraz, jeśli tylko zrozumieliście prawdziwą głębię tego twierdzenia, zaczniecie widzieć i doświadczać wszystkich poziomów gęstości, które są możliwe do doświadczenia, wszystkich wymiarów, które są możliwe do doświadczenia, całej świadomości. Jeżeli jednostka rozumie to twierdzenie do największej możliwej głębi, jednostka staje się oświecona. I z pewnością o tym słyszeliście. I w jednym momencie, który trwa całą wieczność, jednostka wie absolutnie wszystko, co jest do poznania.”1


Między innymi dlatego użyłam wcześniej określenia „iluzja wewnątrz iluzji” odnośnie rzeczywistości widzianej przez niewybudzonych ludzi. Z tym, że powinnam raczej napisać iluzja wewnątrz Iluzji, by nie było problemów z myleniem Systemu Kontroli (czyli szeregu wyobrażalnych i niewyobrażalnych manipulacji, których celem jest utrzymanie ludzi i innych podległych gatunków w stanie jak najmniejszej świadomości i jak najniższej wolnej woli celem odżywiania się kosztem ich negatywnych energii) z ogólną Iluzją, która istnieje dla celów uczenia się. System Kontroli ostatecznie także jest szkołą i również oferuje możliwości uczenia się, ponieważ nie może być inaczej, bo System Kontroli jest także częścią całej Kreacji. Natomiast iluzja doświadczana przez gatunki podległe wrogim, bardziej zaawansowanym istotom z wyższych gęstości jest powiązana z nieświadomością, ignorancją i niewolnictwem (czyli z negatywami Świadomości, Wiedzy i Wolności). Jest tak dlatego, że podstawą istnienia wszystkiego jest wolna wola. Ponieważ kreacja jest idealna, oprócz istnienia, zawiera w sobie także potencjał nieistnienia. A skoro tak, to negatywność musiała zaistnieć, a pozytywność nie byłaby w pełni pozytywna bez negatywności. Dlatego istoty zorientowane negatywnie, korzystając ze swojej wolnej woli, mogły skonstruować coś na kształt duchowego więzienia, jeśli były wystarczająco zaawansowane i posiadały stosowną technologię. Mało tego, mogły także zniekształcić Demiurga, czyli Duszę Świata lub Myślokształt Świata, którego zadaniem jest manifestowanie niezamanifestowanego w taki sposób, by działał zgodnie z ich własną orientacją, ale jest to temat na osobny artykuł. (Napisał o tym Tom na montalk.net, dlatego zainteresowanych odsyłam na jego stronę; mogę też podesłać polskie tłumaczenie tego artykułu).

Czym są wspomniane wcześniej Gęstości? 


Oznacza ona (gęstość) pewien poziom świadomości. Sama biologia dzieli życie fizyczne w sześć królestw, więc możemy podzielić świadome życie w co najmniej siedem gęstości. Dlaczego siedem? Ponieważ jest to minimalna liczba klasyfikacji potrzebna do uwzględnienia fizycznych i nie fizycznych form życia, które znamy. Może być więcej, ale nie mniej.
Wiemy, że minerały są mniej świadome niż rośliny, rośliny mniej świadome niż zwierzęta i przeciętne zwierzęta mniej świadome od przeciętnych ludzi. Więc widzimy rozstrzał od niższej do wyższej świadomości. Doświadczenie dalej wykazuje, że istnieją formy życia z innych światów, takie jak duchy, obcy, demony i aniołowie, którzy mają umiejętności, których brakuje nam. Spektrum z pewnością wykracza poza ludzką sferę.
Możemy zatem szacować, że spektrum to posuwa się „ku górze”, dopóki nie zostanie osiągnięty ostateczny stopień świadomości, który mógłby być definicją nieskończonego Stwórcy. Dlatego pomiędzy elementarną materią a nieskończonym Stwórcą istnieje spektrum życia, które może zostać podzielone w co najmniej siedem podstawowych poziomów:
·         Pierwsza Gęstość (First Density, 1D) jest najniższą, korespondującą z cząsteczkami niższymi od atomu, atomami, molekułami, substancjami chemicznymi i minerałami, gdzie świadomy rozwój jest podstawowy i ograniczony w najlepszym wypadku do prostej świadomości (awareness). Ponieważ świadomość (consciousness), wolna wola i brak determinizmu idą ręka w rękę, nieprzewidywalne zachowanie systemów kwantowych (takich jak atomy, cząsteczki niższe od atomu drgające niedeterministycznie) zachodzą w związku z ich znikomym, lecz nie zerowym poziomem świadomości, pewnym rodzajem prymitywnej świadomości (awareness).
·         Druga Gęstość (Second Density, 2D) zawiera życie roślinne i zwierzęce, gdzie świadomość (consciousness) po raz pierwszy doświadcza walki, woli, pasji, popędu, bólu czy przyjemności. Przykładami najniższych form życia z drugiej gęstości są rośliny, bakterie i grzyby, których świadomość (consciousness) jest podstawowa. Wyższe formy życia drugiej gęstości zaczynają mieć do czynienia z pierwszymi doświadczeniami wolnej woli i samo-świadomości.
·         Trzecia Gęstość (Third Density, 3D) zawiera ludzi i inne istoty, nieoszlifowane tak jak my. Istoty trzeciej gęstości posiadają ziarno samo-świadomości i wolnej woli. Z nimi właśnie zaczynają badać swoją własną indywidualność i relacje z innymi i konsekwencją tego jest początek wyborów, czy chcą doskonalić swoją indywidualność pomagając innym, czy eksploatując ich. Proces ten jest powiązany z niezliczonymi doświadczeniami i lekcjami gromadzonymi przez wiele żyć, które razem kształtują ich korzeń indywidualności i wynoszą go. Kiedy wybór polaryzacji umocni się i zostaną pokonane ograniczenia i iluzje życia w trzeciej gęstości, zostaje przekroczony próg, w którym istota ma więcej świadomości (consciousness) i energii metafizycznej, niż może zostać zawarte w świecie trzeciej gęstości i dlatego wynosi się do kolejnego poziomu.
·         Czwarta Gęstość (Fourth Density, 4D) zawiera istoty, które częściowo przekroczyły ograniczenia czasoprzestrzeni. Obejmują granicę pomiędzy fizycznością i wyższymi, nie fizycznymi światami. Zarówno istoty 4D jak ich środowiska są po części fizyczne, po części eteryczne. Dla nich fizyczność jest plastyczna i odpowiada na myśli. Telepatia i umiejętności parapsychiczne przychodzą łatwo. Te istoty istnieją poza wymiarową kurtyną i potrafią manifestować się w naszej rzeczywistości, kiedy zechcą. Niektóre są pozytywne, inne bardziej negatywne. Duchowym celem egzystencji czwartej gęstości jest osiągnięcie zrozumienia świadomości i mistrzostwa umysłu ponad materią, by ewoluować jako spójna społeczność oraz w pełni żyć swoim wyborem duchowej polaryzacji ze zintensyfikowaną miłością i oddaniem. Raczkujące istoty 4D i społeczności 4D na ogół nie mają takiej wiedzy i perspektywy, jak istoty bardziej zaawansowane.
·         Piąta Gęstość (Fifth Density, 5D) jest całkowicie nie fizycznym stanem egzystencji. Funkcjonuje zarówno jako przystań („zaświaty”) dla zmarłych istot z 2D/3D/4D oraz jako rodzinny świat dla istot, które wyewoluowały do tej gęstości po przekroczeniu czwartej gęstości. Rodzime istoty 5D zdają się być nastawione na akumulowanie najwyższej mądrości i totalnej perfekcji swojej indywidualności. Jest to pierwsza gęstość, która jest całkowicie nie fizyczna.
·         Szósta Gęstość (Sixth Density, 6D) jest również zupełnie nie fizyczna lub eteryczna, zasiedlana przez indywidualne byty, które osiągnęły perfekcję możliwą w wyniku ewolucji jako jednostka, które później łączą się z innymi perfekcyjnymi jednostkami by razem ewoluować jako zbiorowy kompleks dusz. Istoty 6D egzystują jako energetyczne byty w świecie całkowicie poza czasoprzestrzenią. Są poza „Matrixem”, że się tak wyrażę.
·         Siódma Gęstość (Seventh Density, 7D) jest jednością ze Stwórcą i totalnym rozwiązaniem indywidualnej egzystencji , chociaż nie przez anihilację świadomości, lecz przez osiągnięcie nieskończonego poszerzenia świadomości, które przesiąka całe życie i całą egzystencję.
Nie ma twardych granic pomiędzy gęstościami; rozmywają się one relatywnie gładko, tak jak siedem kolorów spektrum światła. Dlatego mamy zwierzęta takie jak szympansy czy delfiny, które mogą równie dobrze być istotami 3D; ludzkich mistrzów okultystycznych, którzy posiedli zrozumienie i umiejętności, które konkurują z umiejętnościami obcych oraz obcych w takim stopniu „boskich” i nie fizycznych, że mogą równie dobrze zostać uznane za anielskie istoty.2

Tak gęstości wyjaśnił Tom w swoim artykule na montalk.net. Poruszył on także wiele powiązanych z tematem zagadnień, dlatego zachęcam do zapoznania się z jego artykułem oraz mogę podesłać jego polskie tłumaczenie dla tych, którzy będą chcieli.
Według tego, co napisał Tom, gęstość, której obecnie doświadczamy, polega na uczeniu się korzystania z wolnej woli oraz na rozwijaniu samo-świadomości, dzięki czemu staje się możliwym dokonanie fundamentalnego wyboru, mianowicie: czy chcemy doskonalić swoją indywidualność służąc innym czy ich wykorzystując? Czy chcemy pomagać innym w rozsądny sposób i doskonalić balans, czy chcemy szlifować umiejętność manipulacji i popadać w chaos? Czy wybierzemy posuwanie się w kierunku istnienia, czy jego braku?
O ile gęstości Pierwsza i Druga są dla nas zrozumiałe, ponieważ istoty do nich przypisane są nam dobrze znane i potrafimy pojąć, na czym polega ich egzystencja, o tyle Czwarta, Piąta, Szósta i Siódma Gęstość są dla nas całkiem niezrozumiałe, ponieważ na ogół nie dysponujemy żadnymi dowodami, nawet empirycznymi na ich istnienie. Ten stan niewiedzy jest niebezpodstawny, jest tak w dużej mierze dlatego, że tym, którzy stworzyli naszą duchową fermę ignorancja i utrzymywanie ludzi w mało świadomym śnie są bardzo na rękę. Dzięki trzymaniu nas tak daleko od rozwijania duchowości, jak jest możliwe, mogą karmić się energiami pochodzącymi z naszych negatywnych emocji przez całe tysiąclecia, ponieważ nie sposób bronić się przed czymś, o czego istnieniu nie ma się żadnego pojęcia.

Czym jest STS i STO?


Są to dwie fundamentalne ścieżki, którymi może podążać świadoma ewolucja. Oznaczają one duchową polaryzację. W innych artykułach preferuję używać bardziej uogólnionych terminów: pozytywny i negatywny.
Te dualności wywodzą się z faktu, iż: 1) jesteś świadomy, 2) twoja świadomość jest zindywidualizowana, co daje ci poczucie „ja”, 3) dokonujesz interakcji z „innymi”, którzy również są świadomi i zindywidualizowani, 4) masz wolną wolę, by wybrać relację pomiędzy twoim „ja” a tymi „innymi”. Konsekwencją jest to, że wybierasz wzrastanie kosztem innych (bycie drapieżnikiem), pozwalanie wzrastać innym swoim kosztem (bycie ofiarą) lub wzrastać w sposób, z którego korzystają obydwoje/wszyscy/większość (nie bycie ani ofiarą, ani drapieżnikiem).” 3

Jak już wspomniałam wcześniej, Kreacja nie byłaby idealna bez nieidealności, co oznacza, że zawiera w sobie także potencjał nieistnienia. Wiemy już, że właśnie Trzecia Gęstość, czyli ta, w której się znajdujemy, jest gęstością rozwijania wolnej woli i samoświadomości, a co za tym podąża, jest także gęstością wyboru. Wybór ten polega na tym, czy zdecydujemy się na służenie innym (w tym także sobie, ponieważ wszyscy jesteśmy jednym, a służąc innym służymy także „sobie” w nich), czy też wybierzemy służenie tylko sobie i eksploatowanie innych przez kontrolę i manipulację. 

STS (ang. Service to Self), czyli Służba Sobie, oznacza, że ktoś jest ofiarą, a ktoś jest drapieżnikiem. W świecie, w którym żyjemy, trybem „default” jest właśnie STS. Wystarczy spojrzeć na budowę łańcucha pokarmowego; z najsłabszymi ogniwami na jego początku i z najsilniejszymi drapieżnikami na samym końcu. Mlecz jest zjadany przez zająca, który jest zjadany przez orła, który może zostać zjedzony lub pokonany przez silniejszego osobnika. Większość z nas jest przekonana, że to właśnie człowiek znajduje się na szczycie tego łańcucha, podczas gdy jest tak tylko w iluzji Systemu Kontroli. W rzeczywistości żerują na nas psychopatyczne elity i obce istoty z wyższych gęstości niż nasza. Oznacza to, że chcąc czy nie, bierzemy udział w dynamice STS i czasami stajemy się ofiarą lub drapieżnikiem. Oczywiście, świadomie możemy wybrać nie angażowanie się w zachowania zgodne z tą dynamiką i zmienić naszą „wstępną” polaryzację na tę bliższą Służbie Innym. Jednak kluczem jest właśnie świadomość. Ponadto, nasz świat oparty jest na hierarchii, która jest częścią dynamiki STS. Wspominałam o tym w poprzednim artykule. Starszym należy się większy szacunek niż młodszym, bogatszym większy niż biedniejszym, osobom z autorytetem wyższy niż tym bez autorytetu, tym z większą władzą większy niż tym z mniejszą władzą, tym z wyższą inteligencją większy niż tym z niższą, tym atrakcyjniejszym fizycznie większy niż tym mniej atrakcyjnym i tak dalej. Co ciekawe, każdy uczestnik dynamiki STS jest równocześnie ofiarą i drapieżnikiem, bo istnieją jednostki słabsze i silniejsze od niego, plasujące się niżej i wyżej od niego w hierarchii. 


W byciu drapieżnikiem, system staje się pozbawiony balansu kosztem innych. W byciu ofiarą, swoim kosztem. Każdy stan jest brakiem balansu, w którym część systemu cierpi i dlatego cały system cierpi przez nie bycie w najbardziej optymalnym i wydajnym stanie, w którym może zaistnieć największa ewolucja dla największej ilości istnień.” 4


Dlatego ścieżkę STS utożsamia się z „ciemnością” czy „negatywnością”. 

STO (ang. Service to Others), czyli Służba Innym oznacza nie bycie ani drapieżnikiem, ani ofiarą oraz służenie innym w jak najbardziej zbalansowany sposób. Nie powinno się utożsamiać tej ścieżki z czynnym pomaganiem (choć często bycie STO oznacza właśnie pomaganie innym), ponieważ czasami nie udzielenie pomocy będzie właściwą pomocą i będzie sprzyjające dla zachowania balansu. Nie oznacza to także całkowitego pomijania siebie, ponieważ pomaganie innym (jak już wspomniałam powyżej) wiąże się także z pomaganiem sobie „w nich”. Poza tym pomijanie swoich potrzeb kosztem wypełniania potrzeb innych wiązałoby się z osłabieniem siebie, a co za tym idzie, z osłabieniem swojego potencjału pomagania innym i utrzymywania balansu, co byłoby bardziej krzywdzące dla systemu/wszystkich/Jednego. Podążanie ścieżką STO wiąże się z uczeniem się balansu, co jest trudniejsze od bycia ofiarą/drapieżnikiem. Nie należy też utożsamiać STO z „nadstawianiem drugiego policzka” czy pomaganiem, kiedy nie jest się o to poproszonym, ponieważ w pierwszym wypadku faktycznie wiązałoby się to z byciem ofiarą, co jest STS, a w drugim przypadku z działaniem niezgodnym z wolną wolą innych lub manipulowaniem, co również jest STS. Nie każdy chce pomocy, wobec tego nie każdemu można pomóc w sposób, który nam wydaje się najbardziej zbalansowany i najbardziej korzystny dla wszystkich. Jako że żyjemy w świecie STS, musimy być też świadomi, że często okazywanie innym absolutnej empatii, zrozumienia i chęci pomocy zostanie prędzej czy później nadużyte. Nie oznacza to, że nie powinno się być empatycznym i kochającym innych, wręcz przeciwnie. Czasem miłość i pomoc powinny być „szorstkie”, jeśli będzie to tym, czego dana osoba potrzebuje, by duchowo urosnąć. Dlatego potrzebna jest umiejętność rozróżnienia, z jaką osobą mamy do czynienia, czy faktycznie prosi ona o pomoc (co nie zawsze jest werbalną prośbą) oraz na jaką formę pomocy powinniśmy się wobec niej zdecydować, by pielęgnować jej duchowy wzrost i nie sprzyjać niższym żądzom tej osoby. 


Trudnością związaną z podążaniem ścieżką STO jest to, że wymaga ona maksymalizacji energii balansu i wolnej woli w systemie oraz wspieranie tego balansu wymaga inteligentnego ćwiczenia wolnej woli skutecznego uderzania w optymalny punkt każdej sytuacji. Zbalansować miotłę jest ciężko, a pozwolić jej spaść łatwo. Bycie STS jest łatwe, ponieważ nie jest potrzebna żadna autentyczna duchowa inteligencja do bycia pasywnym, zobojętniałym leniem, na którym inni żerują, ani do popadnięcia w reaktywne zachowania i pozwolenia sobie do wpadnięcia we wpływy Matrixu, w zezwierzęcenie czy demoniczne stany.
Jedynym codziennym wyzwaniem drapieżników STS jest bycie przebiegłym i pilnowanie własnych pleców. Ironią jest to, że każdy drapieżnik STS jest ofiarą dla większego drapieżnika STS, za wyjątkiem tego na samym szczycie łańcucha pokarmowego i nawet ten byt jest niebezpiecznie blisko do zapadnięcia się pod wagą swojej własnej ciemności. Dlatego bycie STS oznacza w tym samym czasie bycie ofiarą i drapieżnikiem.5


Jednakże, podążanie ścieżką STO w naszym świecie, który jest przeciwnej orientacji oraz znajduje się pod bezpośrednią kontrolą bardziej od nas zaawansowanych istot z wyższych gęstości na pewno przykuje ich uwagę. Co więcej, samo dotarcie do momentu wystarczającej świadomości i wiedzy (co zaczyna się kwestionowaniem otaczającej nas rzeczywistości), że rozwiniemy potencjał przyszłościowego stanowienia zagrożenia dla Systemu, będzie wiązało się nie tylko z „atakami” agentów Matrixu (na których składają się głównie Portale Organiczne, ale także Obcy we własnej osobie i ludzie, którzy nie są wystarczająco uważni w danym momencie; agenci zostaną szczegółowo omówieni w innym artykule), ale także z atakami wynikającymi z wyłamywania się z bycia trybikiem mechanicznego świata (zobaczcie Prawo Generalne). 


Termin Prawo Generalne jest używany w Nauce Ezoterycznej do opisania prawa (praw), pod którymi człowiek żyje jako mechaniczna część mechanicznego świata. Podczas ezoterycznej Pracy, Generalne Prawo jest przeciwnikiem, dopóki z powodzeniem nie rozwinie się mistrzostwa nad samym sobą i świadomości, które zezwolą na „wymknięcie się” spod tego prawa. Jak zostało opisane przez Borisa Mouravieff w jego książce „Gnoza”, Prawo Generalne wiąże się z pozycją człowieka we Wszechświecie. Dlatego, tak jak Mouravieff to opisuje, egzystencja człowieka na tej planecie ma dwa główne cele.

1.      Jako element uniwersalnego organizmu, ma służyć jego celom.
2.      Jako wyizolowana jednostka, może osiągać swoje własne cele. Mouravieff podaje przykład dla wyjaśnienia tej kwestii. Twierdzi, że pozycja człowieka we wszechświecie jest analogiczna do pozycji komórki w ludzkim ciele. Każda komórka jest częścią organu, który jest elementem grupy organów, który zapewnia prawidłowe przebieganie niektórych określonych funkcji organizmu.

Dlatego komórka w naszych ciałach jest umieszczona pod dwoma kategoriami lub „zasadami” praw.
Pierwsze utrzymuje komórkę na miejscu. W Naukach Ezoterycznych nazywa się je Prawem Generalnym. Druga kategoria praw daje pewną wolność akcji komórce. Nazywa się ją Prawem Wyjątku/Sprzeciwu (Law of Exception). 

Pierwsze prawo jest konserwatywne i zapewnia, że organ, którego częścią jest komórka będzie funkcjonował bez żadnych przeszkód. Dlatego, pierwszym warunkiem jest, że podczas swojego życia komórki wypełnią swoje role by służyć organowi, do którego należą. To prawo wymaga od komórek pozostania na swoich miejscach, by mogły ukończyć swoją pracę i oddać swoje życie temu celowi. Dlatego prawo to jest sprzyjające przez zapewnianie egzystencji organów, co pozwala ciału przetrwać.”6

Jednakże, zniknięcie kilku komórek pozostaje niezauważone, bo nie przeszkadza to funkcjonowaniu organu. Dlatego prawo generalne nie zauważa kilku znikających komórek i nie umieszcza przez to dalszych przeszkód. Można powiedzieć, że komórki, które wymkną się spod Prawa Generalnego wkraczają do domeny Prawa Wyjątku. Takie znikanie komórek jest zjawiskiem, które cały czas się odbywa i umożliwia to Prawo Wyjątku.
Ale tutaj kończy się analogia do człowieka próbującego uciec Prawu Generalnemu i mechanicznemu życiu. W powyższej analogii wymykanie się komórek spod Prawa Generalnego przebiega mechanicznie. Dla człowieka dzieje się to inaczej.

Jeśli człowiek podejmuje próbę przejścia z Prawa Generalnego do Prawa Wyjątku, może to zostać dokonane tylko przez świadome starania. Wówczas Prawo Generalne działa przeciw niemu.” 7

Wówczas, zgodnie z działaniem Prawa Generalnego, doświadcza różnych form ataku i nieprzychylnych zdarzeń losowych, które mają na celu ustawienie go z powrotem na swoim miejscu. Nie zawsze są to świadomie planowane działania, czasami będzie to po prostu kumulacja niefortunnych zdarzeń, takich jak psucie się sprzętów, gubienie przedmiotów, utrata pracy itd. Czasami będą to także akcje planowane przez istoty obdarzone samoświadomością.

Należy być uświadomionym, że zaczynając podążać Prawem Wyjątku, człowiek sprzeciwia się Prawu Generalnemu (…). Nie może zapomnieć –pod groźbą ‘niespodziewanego ataku’—że wyswobodzenie się zależy od zwycięstwa nad Diabłem, co jak już powiedzieliśmy, jest spersonalizowanym aspektem moralnym Prawa Generalnego. Jest tak, ponieważ nawet jeśli jest to prawo kosmiczne, jest naturalnie prawem boskim. Nie należy się bać, ponieważ Prawo Wyjątku również jest boskim prawem. Wybierając je, człowiek kontynuuje służenie interesom wszystkich, ale w inny, nieporównywalnie bardziej efektywny sposób. Podczas jego walki przeciw pierwszemu prawu, staje się przedmiotem testów, które często przyjmują formę pokus.” 8

Dlatego pomimo tego, że podjęcie wyboru podążania ścieżką Służby Innym wiąże się dla nas z wystawieniem na przeróżne ataki, nie należy się bać, ponieważ ataki te umożliwiają uczenie się i dalsze rozwijanie polaryzacji. Strach przynależy do domeny STS, więc jeśli go przezwyciężymy, System straci jeden z haków do pociągania za nasze sznurki. Takich haków jest jednak o wiele więcej i odkrywanie ich jest częścią wspomnianego wyżej procesu uczenia się dzięki atakom. 

Słowa końcowe

Mój tekst może być mniej klarowny, niż bym tego oczekiwała i być może ułożenie informacji w innej kolejności i uzupełnienie go o inne informacje byłoby wskazane, dlatego możliwe, że będę go jeszcze edytować. W następnej kolejności spróbuję opisać, na czym polegają Ataki, kim są Agenci Systemu Kontroli oraz spróbuję przybliżyć obraz wrogich Obcych, którzy stworzyli nasze duchowe więzienie. 

Odnośniki i poprawki do tekstu:
1. Coś, co jest rzeczywiste, jest prawdziwym stanem rzeczy wewnątrz danej iluzji. Przynajmniej do takich doszłam wniosków, analizując zagadnienie jeszcze raz. Ten stan po wyuczeniu się wszystkich lekcji byłby po prostu nie-iluzją, Nieskończoną Świadomością, Zjednoczeniem ze Stwórcą, Nieskończoną Wiedzą/Miłością/Światłem.
2. Użyłam skrótu myślowego, który mógłby kogoś wprowadzić w błąd. Pisząc duchowe więzienie miałam na myśli więzienie umysłu, który został uwikłany w przekonanie, że nie istnieją żadne duchowe aspekty. Cierpienie z racji niezaspokojenia najważniejszych potrzeb, czyli tych pochodzących od duszy jest skutkiem życia w hipnozie, będąc przekonanym, że na przykład dobra praca czy kupowanie przedmiotów lub spłycone relacje z innymi istotami są źródłami szczęścia. Nikt nie może uwięzić tego, czym naprawdę jesteśmy, czyli naszej Świadomości. Jesteśmy fundamentalnie wolni, hiperwymiarowe manipulacje mogą odnosić się tylko do kompleksu ciało/umysł, co nie oznacza, że nie są rzeczywiste (patrzcie punkt wyżej!). Są, ale tylko na tej planszy, na której się znajdujemy. Są rzeczywiste, ale nieprawdziwe. Możemy podjąć starania do przezwyciężenia limitów tej planszy, na której jesteśmy, ponieważ mamy wolną wolę. A jeśli kogoś wolą jest uczyć się i przezwyciężać limity iluzji, nie istnieje żadna siła, która mogłaby tę wolę powstrzymać. Hiperwymiarowi manipulatorzy mogą tylko starać się stosować manipulacje, które mają doprowadzić do tego, byście popadli w autosabotaż i byście sami wyrzekli się swojej woli.

Źródła:
1. Transkrypty Kasjopeańskie
2, 3, 4, 5. Tom Montalk, STO, STS and Densities
6, 7, 8. Boris Mouravieff Gnosis vol. 1 przez Casswiki - General Law